Alina Białowąs

Przed samym rozpoczęciem lektury „Obudź się, Karolino”, Pani Alina Białowąs napisała do mnie: „ale to bardzo smutna książka”. Stwierdziłam wówczas, że również takie książki trzeba od czasu do czasu przeczytać i czym prędzej zabrałam się za drugie dzieło pióra Pani Aliny.

Całą książkę „pochłonęłam” w jeden dzień. Rzadko zdarza mi się książka, której nie potrafię przerwać. W przypadku „Obudź się, Karolino” byłam nieustannie tak ciekawa jak historia głównej bohaterki się rozwinie, że nawet nie odczuwałam upływającego czasu… ani stron. Nim się obejrzałam dzieło Pani Aliny było za mną.

Dwudziestopięcioletnią Karolinę poznajmy w momencie oglądania przez nią swojego ślubu z Filipem Gajewskim. Już na samym początku czujemy, że coś jest nie tak, kiedy czytamy jej słowa brzmiące: ”Za każdym razem, gdy oglądam mój ślub na laptopie, głos zacina się w tym samym miejscu. Dlaczego tak się dzieje, nie wiem. Ale wiem, że gdybym to ja układała tekst przysięgi, zakończenie brzmiałoby: „…aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe aż do śmierci mojej miłości”. W trakcie lektury „Obudź się, Karolino”, krok po kroku, klatka po klatce, dowiadujemy się skąd w głowie głównej bohaterki pojawiły się takie myśli. Karolina przewija nam ze szczególną dokładnością swoje wspomnienia nie tylko ze swojego małżeństwa, ale także z tego jak wyglądało jej dzieciństwo, jedyny związek zakończony totalnym zawodem, relacje z rodzicami, babcią czy wspólniczką. Wszystkie te wydarzenia nakładają się na późniejsze zachowanie Karoliny w chwili poznania Filipa Gajewskiego, ich późniejszych randek czy wizyty u jego rodziców. Z jednej strony krzyczymy wówczas do niej co ona w ogóle wyprawia, dlaczego jest taka głupia i naiwna, a z drugiej… rozumiemy ją. Jednocześnie jednak trzymamy kciuki, żeby jednak wreszcie ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody, żeby nie wdepnęła w większe bagno… Spytacie – jak to? Ale o co chodzi?

A tak to, że Filip Gajewski okazał się kompletnym egoistą, który chce rządzić swoją kobietą. Ma być wszystko po jego myśli, tak jak on chce. Do tego żona ma być dla niego służącą bez swojego zdania. Natomiast Karolina… zgadzała się na to wszystko. Z jednego tylko powodu. Jednego, lecz tak porządnego, że została przez niego wręcz oślepiona. Karolina potrzebowała akceptacji ze strony mężczyzny. Jej pierwszy związek zakończył się wraz ze zdradą chłopaka z przyjaciółką, główna bohaterka od dzieciństwa wysłuchiwała obelgi na temat jej wyglądu – rudych włosów i ciała usłanego piegami. To sprawiło, że kompleksy w jej przypadku osiągnęły swoje apogeum. Do tego każdego dnia miała okazję obserwować miłość łączącą jej rodziców – przez to sama zapragnęła tak romantycznego uczucia. Jednak Karolina była przekonana, że ruda, piegowata dziewczyna nie ma nic do zaoferowania. Kiedy więc pojawił się na jej drodze przystojny Filip była pewna, że wygrała zwycięski los na loterii. Została nim dosłownie oczarowana, a przez to każde jego zachowanie potrafiła wytłumaczyć, często zrzucając winę na siebie. Tłumaczyła się między innymi tym, że jeszcze najwidoczniej nie potrafi odpowiednio zachować się w relacjach damsko-męskich. Co tam, że rodzina i przyjaciółka próbowali przemówić jej do rozsądku – ona wie lepiej, a oni zazdroszczą Karolinie szczęścia, które ją spotkało…

Teraz mogę powiedzieć jedno. Nie zgadzam się z autorką. Ta książka nie jest smutna. Ta książka jest Prawdziwa, przez wielkie P. Chciałabym myśleć, że życie zawsze jest usłane różami i nikt na tym świecie nie popełnia żadnych błędów, ale niestety nie jest to prawda. Pozytywnym myśleniem możemy zdziałać wiele, ale czasami życie kładzie nam takie kłody pod nogi, że tego myślenia uczymy się dopiero z wiekiem, a w przypadku niektórych osób nigdy to nawet nie następuje. A kiedy przypadkiem wkroczymy w toksyczny związek, to bardzo ciężko później się z niego wydostać. Szczególnie jeśli jest się człowiekiem pełnym kompleksów, o bardzo niskim poczuciu własnej wartości. I o tym jest właśnie książka pani Aliny.

„To jednak prawda, czasami życie daje nam znaki, abyśmy przyjrzeli się temu w czym tkwimy i zastanowili się czy nie wyrządzamy sobie krzywdy.”

Tu nawet nie ważne jest, czy polubimy głównych bohaterów, czy też nie. „Obudź się, Karolino” ma nami wstrząsnąć oraz skłonić do refleksji i zastanowienia się nad pewnymi mechanizmami, które sprawiają, że człowiek się zachowuje tak jak Karolina czy nawet Filip. On swojego postępowania też nie wziął z niczego. Skądś musiał to wynieść, za czyjąś sprawą uświadomić sobie, że tak powinien się w danej sytuacji zachować czy też, że powinien tak traktować swoją kobietę. Tu nie chodzi o to, żeby kogoś tłumaczyć, to chodzi o to, żeby zrozumieć jaki wpływ może mieć jeden człowiek na drugiego czy też jak potrafimy manipulować sobą nawzajem – czasami nawet zupełnie nieświadomie.

Mam nadzieję, że powstanie kontynuacja tej książki, w której główna bohaterka szybko otrząśnie się po nieprzyjemnych wydarzeniach ze swojego życia, zaakceptuje siebie taką jaką jest, polubi siebie, zacznie myśleć pozytywnie i pozna smak prawdziwego szczęścia. Tego jej życzę, bo na to zasługuje. Cieszę się, że Wydawnictwo Replika dostrzegło potencjał książki Aliny Białowąs „Obudź się, Karolino”” i ją wydało. To naprawdę wartościowa lektura – uwierzcie i… przekonajcie się sami.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Replika, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

14 komentarzy

  1. „Nie zgadzam się z autorką. Ta książka nie jest smutna. Ta książka jest Prawdziwa, przez wielkie P.” Muszę przyznać, że lepiej bym tego nie ujął. Dawno nie czytałem żadnej pozycji, która zmuszałaby czytelnika do refleksji, aż chętnie sięgnę po omawiany przez Ciebie tytuł!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *