9053464504_d5fdff8b30_oTak jak uwielbiam ciszę, tak często nie wyobrażam sobie pracy bez muzyki. To ona napędza mnie do działania, motywuje, podnosi na duchu, a kiedy mam gorszy dzień pomaga mi się wypłakać i oczyścić ze wszystkich złych emocji. Jednak czasami nie potrafię określić na jaki gatunek muzyczny mam w danej chwili ochotę. Włączam wtedy internetowe radio open.fm i tam wybieram jedną ze stacji. W ten sposób zwróciłam uwagę na utwór The Script pod tytułem „Superheroes”. Na pewno wcześniej słyszałam już tą piosenkę, jednakże w tamtym momencie była czymś czego potrzebowałam, więc poczułam ją całą sobą. Doskonale odzwierciedlała wszystkie uczucia jakie wówczas mi towarzyszyły. W moim umyśle w jednej sekundzie pojawiła się myśl „The Script stanie się moim ulubionym zespołem, na pewno!”.

5716153450_2f256975b8_o

Nie mam pojęcia skąd ta myśl w mojej głowie. Zawsze zgadzałam się z osobami, które były „zbulwersowane” kiedy jakąś osoba mówiła o danym artyście, że jest jego ulubionym, a znała tylko jeden jest utwór i nic więcej. Odnoszę wrażenie, że wiele osób myli pojęcia „lubić” od „ulubiony”. Kiedy poznajemy nową osobę, to najczęściej mówimy, że zrobiła na nas dobre wrażenie, ale nic więcej nie możemy powiedzieć, bo jeszcze za krótko ją znamy. Uważam, że podobnie jest z artystami. Postanowiłam jednak zaufać swojej intuicji i głębiej zainteresować się zespołem The Script. Każda kolejna przesłuchana przeze mnie piosenka utwierdzała mnie w tym, że to jest to co lubię najbardziej. Niektóre utwory nie spodobały mi się od razu, ale po kilku przesłuchaniach odkrywałam w nich „to coś”. Dodatkowo dowiedziałam się, że członkowie zespołu pochodzą z Dublina! A ja mam jakąś dziwną słabość do muzyków z Irlandii.;)

4916796859_d0a04ac544_o

Ale potem zaczęłam słuchać mniej znanych piosenek z ich dotychczasowych albumów. I tu zaczęły się pojawiać utwory, które nie zdobyły mojego serca. Były dla mnie słabe albo po prostu nijakie. I w tym momencie zaczęłam się zastanawiać… w którym momencie artysta staje się ulubionym? W momencie kiedy spodoba nam się jedna piosenka? Kiedy poczujemy z artysta jakąś tajemniczą „więź”? Po zapoznaniu się z całą jego dyskografią i historią? A może w sytuacji gdy wszystko to się w jakiś sposób ze sobą łączy – podoba nam się większość jego dorobku, powoli poznajemy jego historię, czujemy z nim więź, ale jednocześnie patrzymy trzeźwo na jego działalność i potrafimy zarówno go wychwalać jak i skrytykować?

10386005_729310420439544_346639074_o

Ciężko uwierzyć w „największych fanów” pojawiających się jak grzyby po deszczu w momencie śmierci danego artysty czy stworzeniu filmu o nim. Ciężko uwierzyć w „fanów” znających góra dwie najbardziej znane piosenki „ulubionego” zespołu. Jednak czy umiecie określić moment kiedy możemy powiedzieć bez żadnego wahania „To mój ulubiony zespół”? Wydaje mi się, że nie da rady określić dokładnie tej chwili. To pojawia się niespodziewanie w naszym sercu. Po prostu to czujemy. I może być tak, że w pełni uwielbiamy działalność danego artysty. Być może jeszcze nie do końca odkryliśmy wszystko co w swoim życiu stworzył, możemy nie znać jego utworów na pamięć. Jednak potrafimy coś o nim powiedzieć, znamy chociaż część jego dorobku i odnajdujemy w nim jakąś cząstkę siebie.

10756868_729310410439545_1529801682_o

Ja bez zastanowienia mogę powiedzieć, że moim ulubionym artystą jest Eldo. Jednak jeśli chodzi o The Script to jeszcze nie jestem do końca przekonana czy moja intuicja miała rację. Jeszcze za krótko i za mało ich znam…;)

5771025070_4572fee0c4_o

4 komentarze

  1. Kiedy artysta staje się tym ulubionym? Nie mam pojęcia, bo nie mam takiego. Jednak na mojej playliście są utwory artystów, którzy w jakiś sposób zdobyli moje serce, duszę, zawładnęli moimi myślami. Nie znam całego dorobku żadnego artysty, nie wiem o nim wszystkiego i tak dalej. Więc patrząc jasno, nie powinnam się wypowiadać o nich w zakresie „ulubiony”. Ale są za to piosenki ulubione. :) Takie, które można w kółko słuchać, które nie tracą dla nas na wartości nawet po 10 latach. :)

    1. Oo, wiesz – w ten sposób do tego nie podchodziłam. Serio, nigdy nie miałaś ulubionego artysty? :) Ale chyba dzięki Twojemu komentarzowi zrozumiałam, że mam ulubione piosenki The Script, ale nie jest to na pewno mój ulubiony zespół. Nie czuję z nim takiej więzi jak z Eldo czy Westlife. :)

  2. Mam kilka ukochanych zespołów. Kilka rozwiązało się, przestało istnieć, zawiesiło działalność, ale płyty pozostają, płyty, do których wracam; może nie codziennie, ale wracam. Ostatnią wielką muzyczną miłość przeżyłam 11 lat tamu i ten zespół został mi do dziś – kilka tygodni temu kupiłam ich najnowszy krążek. Jak widać, jestem stała w uczuciach.

    1. Ja raczej też jestem stała w uczuciach. Eldo zdobył moje serce w wieku 17 lat i teraz czasami nawet znajomi do mnie mówią „Tobie to nigdy z nim nie minie:D”, ale taka jest prawda :) Jest jeszcze Westlife, który był w moim życiu od dzieciństwa, i Shane Filan z tego zespołu (niestety już nieistniejącego), który do tej pory jest ważnym dla mnie wokalistą. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *