Od kiedy pamiętam wolałam książki od kosmetyków. Pielęgnację ograniczałam do minimum. Nawet odżywki na włosy nie nakładałam, bo traktowałam to jak stratę czasu. O nakładaniu kremu oczywiście zdarzało mi się zapomnieć. Inaczej! Zdarzało mi się, ale o tym pamiętać. Z biegiem lat moja cera stawała się coraz bardziej sucha. Odczułam to w szczególności podczas robienia sobie makijażu. Skórki na nosie pojawiały się w mgnieniu oka, a przez to make-up wyglądał po prostu źle. Wiecie co najpierw zrobiłam? Przestałam się w ogóle malować.

Jednakże to nic nie dało. Skórki zaczęły być widoczne nawet bez niego. Wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić. Zaczęłam się interesować tym, co mogłoby mi pomóc. A potem z tą wiedzą robiłam – o przepraszam – nie robiłam… nic. Co najwyżej czekałam na cud. Miałam nadzieję, że pewnego dnia obudzę się z piękną, a przede wszystkim nawilżoną cerą. Niestety tak się nie stało. W międzyczasie oczywiście miałam takie zrywy, podczas których regularnie robiłam sobie peelingi, maseczki, nakładałam kremy. Ale kiedy zaczynałam widzieć efekty powoli sobie odpuszczałam – „a nic się nie stanie jak sobie raz odpuszczę”. Jak można się domyśleć moje problemy raz dwa wracały.

Ale pod koniec tamtego roku powiedziałam sobie dość! Jednym z moich postanowień noworocznych było dbanie o kondycję skóry, włosów i paznokci. Powoli zaczęłam już je wdrażać w grudniu, także moi bliscy na początku stycznia dostrzegali pierwsze efekty. Przykładowo słyszałam, że promienieję. To dodało mi sił, żeby w dalszym ciągu to kontynuować. Ale wciąż brakowało mi tego czegoś, co sprawi, że będę robić to z większą przyjemnością. I dopiero niedawno to „coś” odkryłam.

RYTUAŁY PIELĘGNACYJNE

 

KREMY, MASECZKI, PEELINGI DO TWARZY

Na See Bloggers otrzymałam zestaw miniaturowych kosmetyków od marki Lumene do ich przetestowania.  W recenzji napisałam, że „kosmetyki marki Lumene to produkty, które dają mi przyjemność. Zauważyłam, że od kiedy zaczęłam je stosować nie mogę się doczekać każdego ranka oraz wieczoru, aby użyć kremów. A także tych dwóch dni w tygodniu, podczas których stosuję dodatkowo maseczkę na twarz. To dla mnie takie przyjemnie uzależnienie i właśnie takich kosmetyków mi potrzeba! Wszystko mi się w nich podoba i spełnia moje oczekiwania. Cudowne zapachy, świetne konsystencje oraz prześliczny, elegancki wygląd opakowań – zarówno ich kolorystyka, jak również kształt. Używanie ich stało się już dla mnie takim rytuałem pielęgnacyjnym.”

I w tym momencie dotarło do mnie, że to właśnie tego było mi trzeba! Nie lubiłam nakładać kremu do twarzy w dzieciństwie, bo nie podobała mi się jego konsystencja, miałam dość zapachu i nie mogłam na niego patrzeć. Ile można używać tego samego, nawet jak jest najlepszym kosmetykiem na świecie? Wszystko może się w końcu znudzić.

Oczywiście będąc nastolatką zaczęłam sięgać po inne kosmetyki. Czasami dostrzegałam, że używanie pewnych produktów daje mi większą przyjemność niż inne, lecz wtedy jeszcze nadal wolałam poczytać książkę niż zadbać o pielęgnację swojej skóry. Teraz wiem, że mogę robić obie rzeczy na raz – chociażby zatopić się w lekturę z maseczką na twarzy. W końcu zdałam sobie też sprawę, że lubię testować nowe produkty. Kosmetyki szybko mi się nudzą. Nawet od swoich ulubieńców od czasu do czasu potrzebuję przerwy. A dzięki próbowaniu nowości mogę odkryć takie perełki, których używanie stanie się  przyjemnym uzależnieniem jak w przypadku miniaturek od marki Lumene.

 

 

MERZ SPEZIAL

merzspecial

Takim rytuałem pielęgnacyjnym stało się dla mnie zażywanie suplementu Merz Spezial. W tym przypadku ważna jest systematyczność – przez trzy miesiące biorę jedną tabletkę rano, a drugą wieczorem. Tabletki są dobre w smaku, więc nie mam problemu z ich zażywaniem. To zdecydowanie pomaga.

Mam ogromny problem z wypadaniem włosów. Wszystko, czego dotychczas próbowałam nie za bardzo się sprawdzało. I chociaż od zawsze byłam negatywnie nastawiona do tego typu specyfików, to  w końcu stwierdziłam, że chociaż raz spróbuję. Jeżeli to ma mi pomóc, to czemu nie?

Minęły już ponad 2 miesiące odkąd stosuję ten suplement. Po tym czasie mogę stwierdzić, że widzę poprawę w swojej cerze. Mam wrażenie, że jest bardziej jednolita i promienna. Moje paznokcie są mocne z natury, ale zdarza im się złamać od czasu do czasu. Jednak odkąd zażywam Merz Spezial nie złamał mi się ani jeden. Ponadto wydaje mi się, że wypada mi o wiele mniej włosów, a o to najbardziej mi chodziło. Zobaczymy, co będzie za miesiąc, jak na razie jestem zadowolona z efektów.

ZADBANE PAZNOKCIE

Tak jak Wam już wspomniałam – z natury mam mocne paznokcie. Ale co z tego jak o nie za bardzo nie dbałam? Nie lubię sama ich malować. Nadenerwuję się tylko przy tym, a efekt i tak jest opłakany. Nie jestem dobra również w nadawaniu im kształtu. Tak więc najczęściej rosły sobie jak chciały i najczęściej nie można było na nich dostrzec żadnego lakieru. Wyobraźcie więc sobie jaki miałam efekt wow, kiedy na ślub zrobiłam sobie po raz pierwszy hybrydę u profesjonalnej kosmetyczki. W końcu czułam się naprawdę dobrze ze swoimi dłońmi!

Potem chodziłam przez jakiś czas do koleżanki na hybrydę, ale przestałam bojąc się o kondycję płytki paznokcia. W tym roku powróciłam do robienia manicure hybrydowego u innej koleżanki – Pauliny Szczepańskiej, która tworzy mi takie cuda, że nie mogę doczekać się kolejnej wizyty u niej. Idealnie trafia w moje gusta, więc czuję się teraz ze swoimi dłońmi wręcz idealnie. Polecam spróbować i poczuć to na własnej skórze. :)

KULE DO KĄPIELI I PEELINGI MYJĄCE DO CIAŁA

Będąc nastolatką do mycia się najczęściej używałam pierwszego lepszego żelu czy mydła i tyle. Czasami wlewałam sobie trochę płynu do kąpieli. Najczęściej tyle, że piana praktycznie nie powstawała. W tym roku pierwszy raz użyłam kuli do kąpieli! Otrzymałam trzy sztuki w prezencie, więc grzechem byłoby ich nie przetestować. Nie wiem jak ja mogłam tak długo z tym zwlekać –  ile ja przez to straciłam przyjemności z kąpieli! Uwielbiam, po prostu uwielbiam! I szczerze polecam spróbować! Ja chyba najbardziej lubię takie, które zawierają płatki kwiatów. Podobno można też samemu zrobić własne kule. Muszę poszukać przepisu i spróbować. Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie. :D

Ostatnio u przyjaciółki zauważyłam peeling myjący do ciała. Nie ukrywam, że zaciekawił mnie ten produkt. Lubię używać zwykłych peelingów, ale często zwyczajnie mi się nie chce i odpuszczam sobie. A martwy naskórek sam z siebie zniknąć jakoś za bardzo nie chce. Dlatego peeling myjący wydaje mi się dla mnie idealną opcją. Chciałam sobie kupić chociaż jeden z marki Tutti Frutti, ale nie mogłam go dostać w żadnym sklepie. Wybrałam więc ten z Naturii, a później zamówię sobie tamte przez stronę Farmony.

PODSUMOWUJĄC

Rytuałami pielęgnacyjnymi również możemy pokolorować swoją codzienność. Ważne jest jednak to, abyśmy dopasowali kosmetyki do własnych potrzeb i preferencji. To, co sprawdzi się u kogoś innego nie oznacza, że będzie dobre również dla nas. Czasami trzeba trochę poszukać, aby odnaleźć swoje kosmetyczne perełki, ale warto to robić. Nasi ulubieńcy potrafią sprawić, że nawet będziemy delektować się ich używaniem. Przykładowo fantastyczny krem sprawi, że z chęcią będziemy powoli go wklepywać, niż raz dwa rozetrzeć i tyle. Warto też się chociaż od czasu do czasu rozpieszczać – długie kąpiele z solą bądź kulą, używanie żeli pod prysznic o świetnej konsystencji i cudownym zapachu, nakładanie wszelkich olejków czy balsamów. Wprowadźmy w swoje życie takie rytuały pielęgnacyjne. Zadbajmy o siebie. Poświęćmy trochę czasu tylko dla siebie oraz swojego ciała. Nawet podczas kiepskiego dnia, podczas którego czujemy się źle, brzydko czy niekomfortowo! Warto wówczas wziąć chociażby prysznic, umyć włosy z delikatnym masażem skóry głowy, nałożyć peeling i maseczkę na twarz. Ja czuję się wtedy o wiele lepiej, a Ty…? ;)

 

Zapraszam na inne posty z cyklu #kolorująccodzienność:

 

Kolorując codzienność #1 – Czy kapcie kolorują naszą codzienność?

Kolorując codzienność #2 – Kilka słów o życzliwości

Kolorując codzienność #3 – Śniadania!

Kolorując codzienność #4 – Koncerty

Kolorując codzienność #5 – Bańki mydlane

Kolorując codzienność #6 – Wolontariat a bieganie i obdarowywanie innych

Kolorując codzienność #7 – Bieganie, treningi i spotkania z inspirującymi osobami

 

41 komentarzy

    1. Dziękuję za miłe słowa! :) Ale z Disqusem jest ten problem, że straciłabym wszystkie dotychczasowe komentarze instalując go teraz. A jeszcze mnie zniechęcają te reklamy, które się w nim teraz pojawiły. :( Ale zapraszam Cię na moją stronę facebookową Natblue, tam zawsze wstawiam info o nowych postach. :)

  1. Nie znam kosmetyków Lumene, ale tak ładnie o nich piszesz, że chyba czas spróbować :) Od wewnątrz trzeba działać również, ja suplementuję witaminę D, łykam też skrzyp, ale dbam o to, żeby pić dużo wody (min. te 2 litry dziennie) i jeść warzywa do prawie każdego posiłku :) Powodzenia!

  2. Też ostatnio zauważyłam, że trzeba jednak jakoś o siebie zadbać, ale kosmetyki wciąż bardziej redukuję niż dodaję. Kiedyś miałam ich znacznie więcej, z czasem mocno je ograniczyłam, teraz zbieram swoją małą kolekcję absolutnych niezbędników. Mam kilka sprawdzonych kremów, maść z witaminą A z krótkim składem, swoje ulubione żele, a pilingi już dawno temu zastąpiłam szczotką z naturalnego włosia i jestem bardzo zadowolona :)

  3. hhaha trochę jakbym o sobie czytała :) U mnie też ciężko z maseczkami jakoś nie lubię ich robić. Za to z cerą mam odwrotny problem bo moja jest mieszana w kierunku tłustej. Ile ja się muszę nakombinować, żeby wyglądała jako tako i makijaż się na niej ładnie trzymał. Powiem Ci że ja do tej pory też nie lubiłam malować paznokci i mi to nie wychodziło. Zawsze na hybrydy chodziłam do kosmetyczki bo z nimi czuję się super. Mam piękne zadbane paznokcie na długi czas i nie muszę nic z tym robić. Jednak ostatnio na spotkaniu blogerek dostałam zestaw do robienie hybryd w domu i pierwsze próby mam już za sobą. Nie wychodzi mi to może idealnie, ale całkiem przyzwoicie i przekonałam się, że to wcale nie jest takie straszne :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *