Id'eauProblem z ilością wypitej wody miałam od kiedy tylko pamiętam. Co więcej, jeszcze kilka lat temu wręcz nie cierpiałam jej smaku, więc każdy łyk był dla mnie swoistą katorgą. Z tego powodu w dzieciństwie najczęściej sięgałam po soki.  Niestety nie miały one jednak rewelacyjnego składu.

woda

Ze względu na to, że dziennie przyswajałam za mało płynów, chodziłam wiecznie odwodniona. Przesuszona skóra na twarzy stała się dla mnie normą. Żadne kremy, peelingi czy maseczki mi nie pomagały. W końcu dowiedziałam się, że to przez picie zbyt małej ilości wody. Ale czy ta informacja cokolwiek zmieniła w moim życiu? Nie. Nie lubiłam wody i nie miałam zamiaru zmuszać się do jej picia.

Id'eau

Wszystko zmieniło się po przeprowadzce do Warszawy. Jeszcze w pierwszej pracy miałam możliwość robienia sobie herbaty, więc dawałam radę. Jednak w drugiej pracy okazało się, że na teren hali mogłam wynosić jedynie wodę. To był dla mnie cios! Ja i woda?! Woda i ja?! Całe dnie? No chyba nie…

Id'eau
JA UCIEKAJĄCA PRZED WODĄ ;D

Początkowo piłam jedynie na przerwach inne napoje, ale po kilku dniach zdałam sobie sprawę, że tak długo nie pociągnę. Co chwilę chciało mi się pić, więc przerwy nie były wystarczające. Zaczęłam zmuszać się do picia wody. Znalazłam jakąś, która smakiem w miaaaarę możliwości mi odpowiadała. Ale najczęściej nie wypijałam 500 ml dziennie.

Id'eau

W międzyczasie, na jednym spacerze w upalny dzień, poszliśmy z Pawłem do sklepu po coś do picia. Paweł uparł się na wodę, ale poszliśmy na kompromis, że kupimy smakową. Trafiliśmy na pierwszą wodę, która mi posmakowała! Całe lato ją piłam. Teraz kupują ją czasami z sentymentu, jednakże bardzo rzadko… ponieważ zaczęłam interesować się zdrowym odżywianiem. W ten sposób zaczęłam zdobywać wiedzę na temat jakości wody. Wiedziałam już, że powinnam sięgać po mineralną a nie źródlaną. Wszelkie smakowe i gazowane również poszły w odstawkę.

woda smakowa

Powoli zaczęłam przekonywać się do smaku wody.  Można byłoby pomyśleć, że wszystko szło w dobrym kierunku. Jednakże coś było nie tak. Wciąż piłam za mało. Często wracałam z pracy z praktycznie pełną butelką.  Od tamtej pory minęło dobrych kilka lat, a i tak jeszcze w tym roku miały miejsce takie sytuacje. Wciąż potrafiłam nie wypijać 500 ml dziennie! Walczyłam z tym cały czas. Jednakże dni, w których wypijałam odpowiednią ilość wody mogłam policzyć na palcach. A wszystko odbijało się nie tylko na mojej skórze, ale również samopoczuciu. Chciałam wreszcie to zmienić!

plank

Po takim wstępie raczej nie zdziwicie się, że ogromnie się ucieszyłam, gdy Id’eau zaproponowało mi udział w kampanii #30dnidoideau, która przede wszystkim miała pomóc w wypijaniu większej ilości wody. Jednakże nie tylko! Marka urozmaiciła wyzwanie o specjalnie przygotowane zadania przez Martę z Codziennie Fit oraz Eryka z erVegan. W zależności czyją drogę się wybrało można było zwiększyć swoją wydolność bądź poprawić sobie metabolizm. Początkowo chciałam dołączyć do teamu Marty. Okazało się jednak, że nie ma przeciwwskazań, aby podążać ścieżką obojga ambasadorów.  Stwierdziłam, że podejmę się tego wyzwania!

Id'eau

Przed rozpoczęciem wyzwania dostarczono mi 30 litrów wody Id’eau, które miałam wypić przez czas trwania wyzwania. Litr dziennie mnie przerażał. Nawet Paweł nie do końca wierzył, że dam radę. I wcale mu się nie dziwie! Przypominam, że najczęściej nie wypijałam nawet pół litra wody dziennie. Reszta szczegółów była ukrywana aż do dnia rozpoczęcia akcji, która rozpoczęła się 25 maja wieczorem pierwszym zadaniem od Marty – testem naszej formy. Ja zaczęłam wyzwanie następnego dnia rano. Relację z poszczególnych dni znajdziecie na moim fanpage’u

siłownia

Kolejne zadania Marty bazowały na robieniu pajacyków, biegu w podporze, deski, przysiadów z wyskokami i innymi ćwiczeniami mającym poprawić naszą kondycję oraz wydolność. Tyle burpeesów ile zrobiłam w trakcie wyzwania nie wykonałam chyba przez całe swoje życie! Z niechęcią wykonuję kardio, o wiele bardziej wolę trening siłowy. A teraz wreszcie miałam motywację do zrobienia innych ćwiczeń tego typu niż bieganie. Nieskromnie stwierdzę, że jestem z siebie dumna, że dałam radę! Teraz o wiele chętniej będę wykonywała tego typu ćwiczenia. Szczególnie, że spodobało mi się porównywanie wyników po pewnym czasie i sprawdzanie czy moja kondycja się poprawiła.

wyzwanie

Natomiast erVegan skupił się na motywowaniu nas do ograniczania picia innych napojów – nawet soków (!) na rzecz wody. Nie było to dla mnie łatwe zadanie, ponieważ zbliżała się sesja, a ja w trakcie nauki do egzaminów wypijałam litry coli. Kawa czasami tez się zdarzała. A świeżo wyciskane soki wręcz uwielbiam i nie wyobrażam sobie bez nich życia. Ale udało się! Kawy wypiłam jedynie kilka łyków podczas degustacji na warsztatach kawowych. Dwa razy spróbowałam soków, ale również nie wypiłam ich za dużo. Ale najlepszą akcję miałam z colą! Ostatniego dnia wyzwania, tj. 24 czerwca byłam na weselu. Skusiłam się na szklankę wspomnianego napoju i… zdałam sobie sprawę, że nie mam na niego ochoty! Chyba byłam jedną osobą na weselu, która piła… wodę. To chyba oznacza, że osiągnęłam sukces tym wyzwaniem. ;D

domowa herbata

Najbardziej z zadań od erVegana spodobały mi się te urozmaicające smak wody. To była chyba taka mała nagroda za ograniczanie innych napojów.  Truskawkowa herbata z hibiskusa na zimno, woda z truskawkowo-bazyliowo-miętowymi kostkami lodu oraz woda z ogórkiem, imbirem i miętą zdobyły moje serce. Eryk nauczył nas również jak w łatwy sposób zrobić domowe mleczko kokosowe. Dzięki temu zrobiłam Pina Coladę z domowego mleczka kokosowego [PRZEPIS].

pina colada

Ale wiecie co jest najpiękniejsze? Zaczęłam pić o wiele więcej wody! Szczerze Wam powiem, że w życiu żadna woda mi tak nie smakowała jak Id’eau! I mogę to powiedzieć z ręką na sercu! Wprost ją uwielbiam! Aż sama jestem w szoku, że to możliwe. :D Ale jednak! To sprawiło, że już po pierwszym dniu wiedziałam, że litr wody dziennie nie będzie mi straszny. Po kilku dniach okazało się, że wręcz był niewystarczający. Cud!

Id'eau

Co więcej, o wiele lepiej się czułam. Nie byłam taka śpiąca, miałam więcej energii. Nagle się okazało, że nie potrzebuję dodatkowej dawki kofeiny, aby móc się uczyć. Wszystkie egzaminy zdałam bez kropelki coli czy kawy! (W tym miejscu wyobraźcie sobie mnie wykonującą taniec zwycięstwa ;D). Nie wiem co ta woda ma w sobie, ale jak dla mnie jest po prostu magiczna!

kostki lodu

Bardzo się cieszę, że miałam okazję jej spróbować i mogłam wziąć udział w wyzwaniu #30dnidoideau. Nie dość, że bawiłam się znakomicie, to jeszcze nauczyłam się wreszcie pić większe ilości wody. Obecnie litr dziennie nie jest dla mnie wyczynem, a coraz częściej piję od 1,5 do 2L. A od 26 maja 2017 roku Id’eau jest dla mnie wodą numer jeden! <3 Dzięki niej wiem, że woda faktycznie może więcej, a ja razem z nią!

Wpis powstał we współpracy z Ideau

11 komentarzy

  1. Super, że ci się udało :). Woda jest bardzo ważna, sama od dawna wypijam jej minimum 1,5 litra dziennie i powiem ci, że w moim wieku (prawie 40 lat) mam idealnie nawilżoną, gładką buzię bez żadnych zmarszczek i wygląd na 15 lat mniej. Myślę, że to głównie zasługa dobrego nawilżenia skóry od środka :). Dlatego warto wyrabiać sobie dobre nawyki, póki się jest młodym, bo potem to tylko procentuje ;). A wody Id’eau jeszcze nie znam, koniecznie muszę jej spróbować :).

    1. Zimą często sięgam po herbatę, ale staram się sięgać po zieloną czy miętową (z suszonej mięty jest pysznaa!), ale jednak o wodzie też trzeba wtedy pamiętać. Ciekawa jestem jak mi będzie szło jej picie jak będę miała obok siebie Id’eau :D

  2. po pierwsze gratuluję rezultatów w wyzwaniu. Po drugie jestem pod wrażeniem, że udało Ci się nauczyć pić wodę. Ale najbardziej jestem w szoku po przeczytanej informacji, że zdałaś sesję na wodzie a nie na coli i kawie! serio serio – nie spotkałam się wcześniej z takim przypadkiem :D

  3. Miałam tak samo! Picie wody było dla mnie czymś nielogicznym, niesmaczny i ogólnie czymś, co mnie zupełnie nie interesowało. Kilka miesięcy temu jednak postanowiłam nieco zmienić swoje nawyki dotyczące tego, co piję i… wodę uwielbiam! Dzięki niej udało mi się zrzucić kilka zbędnych kilogramów, a moja cera w niczym nie przypomina już tego „sucharka”, jakim była wcześniej. ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *