1 sierpnia obchodziliśmy z Pawłem drugą rocznicę ślubu. Z tej okazji postanowiliśmy wybrać się gdzieś na kilka dni. Pewnie Was tym zaskoczę, bo sama wciąż jestem w szoku, ale to był nasz pierwszy wyjazd tylko we dwoje! A jesteśmy ze sobą już 6 lat!
Wybór padł na Kraków. Poprzez groupona znaleźliśmy ofertę hotelową, która idealnie nam pasowała. Zależało nam przede wszystkim na basenie w hotelu oraz dobrej lokalizacji. Nie mamy samochodu, więc ważne było dla nas dobre połączenie komunikacyjne. Znajdujący się w Wieliczce Turówka Hotel & Spa spełniał wszystkie nasze wymagania. Oddalony jest zaledwie 400 m od stacji kolejowej, skąd bezpośrednio mogliśmy się dostać do Krakowa. Koszt przejazdu też nie był wysoki. Oboje płaciliśmy razem ok. 5 zł z groszami. Tylko zaznaczam, że ja mam jeszcze ulgę studencką. Bilety kupowaliśmy już u konduktora. Może kogoś jeszcze zainteresuje informacja, że w pociągach za każdym razem znajdowały się działające gniazdka. Czasami patrzyłam na nie jak na zbawienie. Powiedźcie, że też tak macie! ;D
Ale zacznijmy od początku…
31 lipca o 5:05 rano mieliśmy pociąg. Nie było łatwo wstać kilka minut po 3:00. Tym bardziej, że nie mogłam zasnąć z obawy o zaspanie. Na sen w drodze do Krakowa również nie mogłam się nastawić. Rzadko kiedy udaje mi się usnąć w środkach komunikacji. Jednak mimo wszystko podróż była przyjemna. Mniej więcej o 9:15 dotarliśmy do stolicy małopolski. Cieszyłam się, że nie jechaliśmy dalej, ponieważ na dworze zaczęło robić się naprawdę gorąco. Pogoda sprawiła, że w pociągu zrobiło się dość duszno, przez co ciężko się oddychało.
Po dotarciu na miejsce skierowaliśmy swoje kroki do Galerii Krakowskiej, żeby coś zjeść. Zdecydowaliśmy się na bułkę z panierowanym filetem z kurczaka w cukierni Krakowskie Wypieki. To był strzał w dziesiątkę! Była tak pyszna, że na samą myśl o niej ślinka mi cieknie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę miała okazję ją skosztować Jeżeli nie będzie dostępna na stoisku zlokalizowanym w Galerii warto przejść się w kierunku Dworca Głównego, gdzie zaraz za przesuwanymi automatycznymi drzwiami umiejscowiony jest drugi punkt tej cukierni.
Następnie postanowiliśmy wybrać się na Stare Miasto. Dopiero pisząc ten post dowiedziałam się, że nieświadomie rozpoczęliśmy spacer tak zwaną Drogą Królewską, wzdłuż której znajdują się najważniejsze zabytki Starego Krakowa. Skierowaliśmy swoje kroki w stronę Placu Jana Matejki, który byłby bardzo uroczym miejscem, gdyby nie towarzystwo degustatorów alkoholu leżących na znajdujących się tam ławkach. W jego narożniku, przy zbiegu ulic Warszawskiej, św. Filipa i Kurniki znajduje się Kościół Św. Floriana. Natomiast na samym placu zobaczymy Pomnik Grunwaldzki z konnym posągiem króla Władysława Jagiełły na szczycie jego cokołu. Przed nim umiejscowiono marmurową płytę Grobu Nieznanego Żołnierza.
Dalej, kierując się w kierunku ulicy Basztowej dotarliśmy do potężnej budowli jaką jest Barbakan Krakowski. W przeszłości spełniał on funkcje obronne, a obecnie jest oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Obok znajduje się dość interesujący pomnik umieszczonego w ramie obrazu Jana Matejki, który siedzi na fotelu.
Kolejnym punktem naszego spaceru była Brama Floriańska, która jest pozostałością po dawnych murach miejskich Krakowa. Początkowo ta 35 metrowa brama z basztą również pełniła funkcję obronną miasta, lecz z czasem stała się jedynie obiektem reprezentacyjnym. Dziś jest częścią trasy turystycznej Mury Obronne.
Podążając dalej dotarliśmy na Rynek Główny Krakowa, gdzie naszym oczom ukazała się okazała Bazylika Mariacka oraz mnóstwo dorożek, które powodują u mnie mieszane uczucie. Z jednej strony wyglądają pięknie, ale z drugiej strony szkoda mi tych koni. Niby właściciele tego biznesu wszystkie kwestie wyjaśniają na swojej stronie, ale ja jednak nie jestem stuprocentowo do tego wszystkiego przekonana. Tak w ogóle to za 10 minutową przejażdżkę nieźle sobie liczą – taka „frajda” to koszt ok. 150 zł. Ja podziękuję, postoję… to znaczy pochodzę. ;)
Dalej ujrzeliśmy Sukiennice, w których znajdziecie Muzeum Historyczne Miasta Kraków oferujące udanie się szlakiem turystycznym po podziemiach Rynku Głównego. Niestety tym razem zabrakło nam na to czasu, ale to jest nasz obowiązkowy punkt przy następnej wizycie w Krakowie. Ponadto na Rynku Głównym znajduje się Fontanna, Pomnik Adama Mickiewicza, Kościół św. Wojciecha oraz Wieża Ratuszowa. Moją uwagę zwróciła również Studzienka im. Walentego Badylaka, która jest upamiętnieniem czynu Walentego Badylaka. 21 marca 1980 roku przywiązał się on łańcuchami do hydrantu przy zachodniej części krakowskiego Rynku Głównego i dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko przemilczeniu przez władzę zbrodni katyńskiej.
Przed samym wyjazdem do Wieliczki udaliśmy się jeszcze szybko na Wawel, żeby zobaczyć Zamek Królewski. Przy okazji zobaczyliśmy rzeźbę Smoka Wawelskiego. Mieliśmy w planach zwiedzić cały Wawel innego dnia, ale na to zabrakło nam czasu. Stwierdziliśmy, że wolimy poświęcić na to cały dzień następnym razem niż zwiedzać po łebkach, aby tylko zwiedzić. Wróciliśmy tam jeszcze przedostatniego dnia wieczorem, bo zakochałam się w jednym z pluszowych Smoków i koniecznie musiałam go kupić. No naprawdę musiałam! :D
Pierwszego dnia mieliśmy ambitne plany, żeby wieczorem jeszcze wybrać się na zwiedzanie Krakowa nocą. Jednak po drzemce jaką sobie zafundowaliśmy po przybyciu do hotelu czuliśmy się rozbici i zdecydowaliśmy o pozostawaniu w hotelu, zjedzeniu tam obiadokolacji i odpoczęciu po podróży.
Przy okazji wspomnę Wam o jedzeniu w hotelu, które było wyśmienite! Zarówno śniadania jak i obiadokolacje były podawane w formie bufetu, tak więc można było wybrać sobie na co ma się ochotę. Ale patrząc na menu ja zawsze miałam ochotę na wszystko! Tak więc brałam wszystkiego po trochu na spróbowanie. Na śniadanie zawsze na koniec zostawiałam sobie owoce i nigdy nie miałam już na nie miejsca. Z tego powodu ostatniego dnia moje śniadanie było tylko oparte na owocach. A obiady… Co to były za pyszności! Makaron w sosie gorgonzola z pomidorami cherry, pieczony filet z halibuta oraz pieczone ziemniaki w mundurkach skradły moje serce całkowicie. Zjadłam również przepyszną sałatkę z wykorzystaniem smoczego owocu. Jak będziecie chętni to wstawię na bloga przepis, bo sobie zapisałam wszystkie potrzebne składniki. <cwaniara> ;)
Po posiłku poszliśmy trochę odpocząć a następnie wybraliśmy się na basen. Chciałam jak najwięcej z niego skorzystać i dalej uczyć się pływać. Hotelowy basen bardzo mi się spodobał. Nie jest zbyt duży, ale ja też nie, więc wszystko gra! :D
Oczywiście potem stwierdziliśmy, że następnego dnia wstaniemy wcześnie rano i pojedziemy na Rynek Główny w Krakowie. Nie udało nam się. :D Zresztą po wstaniu zmieniliśmy jeszcze bardziej plany i udaliśmy się pociągiem do krakowskiej dzielnicy Płaszów.
Naszym celem była najpierw Bonarka City Center, a następnie Kopiec Krakusa. Okazało się, że droga z dworca kolejowego do centrum handlowego wiedzie przez Niemiecki Były Obóz Koncentracyjny Płaszów. Jak wiecie Powstanie Warszawskie jest dla mnie bardzo ważne. I było mi tam tym bardziej dziwnie, gdy w drodze powrotnej znaleźliśmy się na tym terenie akurat 1 sierpnia o godzinie „W”. Minutę ciszy w takim miejscu bardzo mocno przeżywałam. Mimo, że z samym powstaniem nie ma nic wspólnego. Na tym terenie umiejscowiony jest Pomnik Ofiar Faszyzmu, który jednak widzieliśmy jedynie z daleka. Znajduje się tam również Hujowa Górka – jej nazwa miejsca nawiązuje do nazwiska SS-manna Alberta Hujara, który kierował egzekucjami. O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale. Ale chyba w tym momencie macie w głowie to samo co ja czytając o tym.
Na Kopiec Krakusa udaliśmy się ulicą Swoszowicką aż do pozostałości obozu koncentracyjnego, skąd z daleka dostrzegliśmy Kopiec Krakusa i robiące wrażenie urwiste ściany. Cofnęliśmy się jednak do ścieżki tuż przed tymi ruinami, którą zgodnie z mapą powinniśmy dotrzeć do naszego celu.
Ostrożnie szliśmy, ponieważ są to w dalszym ciągu dzikie, nieoznaczone tereny. W końcu znaleźliśmy się na Cmentarzu. Mieliśmy nadzieję, że tam znajdziemy lepszą drogę. Z pomocą pewnego starszego pana dotarliśmy do Zarządu cmentarzy komunalnych, gdzie poinformowano nas o furtce prowadzącej prosto na Kopiec Krakusa. Wychodząc z budynku Zarządu należy kierować się w lewo aż do końca ścieżki. To cenna informacja dla osób, które chcą w najłatwiejszy sposób tam dotrzeć – najlepiej po prostu podjechać pod Cmentarz od strony ulicy Wapiennej. Stamtąd droga jest już prosta.
My jednak wracając z Kopca Krakusa poszliśmy drugą drogą, o której napomknął nam wspomniany starszy pan. Nadmienił bowiem, że widział osoby idące wzdłuż ogrodzenia cmentarza od jego zewnętrznej strony. W ten sposób okazało się, że nie zbaczając na teren cmentarza tylko idąc dalej również byśmy dotarli do celu. To trochę bardziej ryzykowna droga, ale jednak robiąca zdecydowanie większe wrażenie.
16 metrowy Kopiec Krakusa położony jest na wysokości 271 merów n.p.m. Jedna z legend jego usypanie łączy z osobą księcia Kraka, czyli legendarnego założyciela miasta Krakowa. Zgodnie z nią pogrzebano go zgodnie ze zwyczajem na szczycie wzgórza, a jego synowie wznieśli na nim kopiec na wieczną pamiątkę. Z Kopca Krakusa i jego okolic możemy dostrzec Kamieniołom Liban, które w szczególności zaintrygowały Pawła. Pisząc ten post dowiedziałam się, że jest możliwość dostania się na ich teren i prawdopodobnie następnym razem tam zawędrujemy. To teren dawnego przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją wapna budowlanego i nawozowego, kamienia łamanego fundamentowego i brukowego. W czasie II wojny światowej znajdował się tu Obóz Karny Służby Budowlanej dla więźniów pochodzenia polskiego, w którym pracowało 800 osób pracujących 14 godzin na dobę bez świąt i niedziel! To straszne…
W roku 1993 powstał film „Lista Schindlera” w reżyserii Stevena Spielberga obrazujący Obóz w Płaszowie. Allan Starski na terenie Kamieniołomu Liban zbudował do niego dekoracje. Według mnie to bardzo ważny i mocno poruszający film, który każdy powinien chociaż raz w życiu obejrzeć.
Po powrocie do hotelu i zjedzeniu obiadokolacji kolejny raz poszliśmy na basen. Nauka pływania daje coraz lepsze efekty, chociaż nie jest jeszcze tak, jakbym tego chciała. Mam straszną barierę przed położeniem się na wodę. Ale może to być też kwestia tego, że mam bardzo słabe ręce i ciężko mi się utrzymać na powierzchni. Czas nad nimi mocno popracować.
Kolejny dzień przywitaliśmy przepysznym śniadaniem i kolejną wizytą na basenie. Chcieliśmy sobie tam porobić trochę zdjęć za dnia. Ale przed tym wybraliśmy się na spacer po parku w Wieliczce. Na rynek tym razem nie dotarliśmy. Nadrobimy to kolejnym razem, kiedy będziemy się wybierać również do kopalni. Po obiadokolacji pojechaliśmy do Krakowa po mojego upragnionego pluszowego Smoka oraz na coś dobrego do poleconej mi restauracji Kolanko Nº 6.
Paweł nie był głodny, ale ja zdecydowałam się na tajską zupę kokosową Tom Kha z kurczakiem. Była naprawdę dobra, choć dla mnie ciut za ostra. Do tego wzięliśmy 0,3l szklankę domowej lemoniady ze świeżych pomarańczy na spróbowanie. Tak nam posmakowała, że domówiliśmy jeszcze litrowy dzbanek. Zdecydowanie polecam! Chociaż w szklance miała intensywniejszy smak, czego zabrakło mi w lemoniadzie z dzbanka.
Z restauracji prędko ruszyliśmy zobaczyć Rynek Główny nocą, a stamtąd prosto na ostatni pociąg. Gdybyśmy wiedzieli, co czeka nas na dworcu, pośpieszylibyśmy się na wcześniejszy… Na tablicy z informacją, z którego peronu odjeżdża dany pociąg ujrzeliśmy… „BUS”. Żadne z nas nie wiedziało o co chodzi. Próbowaliśmy uzyskać informację od ochrony kolei, ale wszyscy nas zbywali. Słyszeliśmy, że nie mają czasu, mamy iść do kas zapytać albo pokazywali ręką w bliżej nieokreślone miejsce mówiąc „gdzieś tam ludzie na niego idą”. Ale co tam? Gdzie tam? O co chodzi z tym BUSem? W kasie była spora kolejka, a do „pociągu” 10 minut. Jeden pan nas przepuścił, ale pani w okienku stwierdziła, że ona nie wie i mamy ustawić się w kolejkę. W tym momencie myślałam, że cały tłum nas pożre i zakrzyczy.
Poszliśmy na dworzec autobusowy, ale nic tam nie było. Kierowca innego autobusu też nic nie wiedział. Bezradni rozważaliśmy już noc spędzoną w Krakowie bądź o zamówieniu taksówki, na którą tak naprawdę nie mogliśmy sobie pozwolić. Wróciliśmy na teren kas, zapytaliśmy kolejnego ochroniarza, ale on też nas zbył tekstem „my mówimy, że gdzieś tam” pokazując na dworzec autobusowy. Zrezygnowani wróciliśmy tam i tym razem ukazał się naszym oczom nowy autobus. Od kierowcy dowiedzieliśmy się, że przy ostatnim pociągu jest przesiadka. Najpierw jedzie się autobusem do Krakowa-Płaszów, a stamtąd pociągiem do Wieliczki. Szkoda, że nigdzie indziej takiej informacji nie mogliśmy uzyskać.
Konduktor stwierdziła, że na stacji będzie już czekał na nas pociąg. Nie było go. W końcu dostaliśmy komunikat, że wjechał. Okej wjechał…, ale zatrzymał się na samym początku stacji. Razem z ludźmi zaczęliśmy do niego biec. W końcu jednak stanęliśmy, bo mieliśmy wrażenie, że zaraz jednak ruszy. Ale dwie dziewczyny dalej pobiegły i zostały skrzyczane przez konduktor, że po co one biegną i mają wracać. To nie była informacja. Konduktor serio je skrzyczała jak jakieś gówniary. Tak nie powinno być! Ludzie się bali, że ostatni pociąg im odjedzie i nie będą mieli jak wrócić.
To było bardzo niemiłe zakończenie moich 25. urodzin w tym roku. Na szczęście jestem osobą, która stara się dostrzegać zawsze pozytywne rzeczy i nie pozwolę, żeby takie osoby, jakie tej nocy spotkaliśmy, zepsuły mi cały wyjazd. Chociaż niesmak pozostanie w nas jeszcze na długo.
Na szczęście w hotelu czekało nas ciepłe powitanie w recepcji. Następnego dnia po śniadaniu wymeldowaliśmy się, ale jeszcze walizki zostawiliśmy u recepcjonistki, żeby pójść do hotelowego ogrodu porobić trochę zdjęć i nakręcić kilka ujęć do vloga. Potem pojechaliśmy już do Krakowa. Bagaże zostawiliśmy w przechowywali na dworcu, a sami ponownie skierowaliśmy swoje kroki na krakowski rynek. Tym razem zdecydowaliśmy się wykorzystać kupony z groupona do Lustrzanego Labiryntu. Za naszą dwójkę zapłaciliśmy 14 zł. Super atrakcja, ale taka na jeden raz. Fajnie osobiście pójść do takiego miejsca i zobaczyć jak to jest być otoczonym lustrami ze wszystkich stron. :D
Niestety już po 15 mieliśmy pociąg do Warszawy i nasza rocznicowa podróż dobiegła końca. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się przepłynąć Wisłę w Krakowie statkiem. Moim obowiązkowym punktem będą również Skałki Twardowskiego na Zakrzówku. Jak widzicie jeszcze tyle rzeczy mam tam do „zaliczenia”, że na pewno do stolicy małopolski jeszcze powrócę. I coś czuję, że to nie raz. Szczególnie, że w Turówce tak bardzo nam się spodobało.
VLOG:
Kraków to jedno z moich ulubionych miast polskich. Często do niego wracam. Lubię klimat tego miejsca.
Oj, Kraków jest obowiązkowy do zwiedzenia! Studiowałam tam trochę i nawet tęsknię za nim :)
Nigdy mnie do Krakowa nie ciągnęło. Teraz też wybraliśmy go dlatego, że oferta hotelu nam bardzo odpowiadała. I cieszę się z tego, bo Kraków jest zdecydowanie warty odwiedzenia. :)
Kraków jest przepięknym miastem :) Ja jeszcze podczas mojej wizyty odwiedziłam kilka muzeów i galerii, mnóstwo ciekawej historii i pięknej sztuki!
Pod tym kątem planuję zwiedzić Kraków następnym razem. Koniecznie! :)
Reczywiście nie zaciekawe zakończenie urodzin, ale dobrze że do takich sytuacji podchodzisz na luzie :)
Zwariowałabym, gdybym nie nauczyła się podchodzić do pewnych rzeczy na luzie i starając się pozytywnie podchodzić do życia. Mam już za sobą przygodę z nerwicą i… nigdy więcej! :)
Mam w planach wyjazd do Krakowa z dziećmi. W tym rok już raczej nam się nie uda. Piękne miasto z historią.
Czemu wczesniej nie wybraliście się razem w podróż ? Tacy zapracowani jesteście ? No, fajnie, że udało sie w końcu po 6 katach razem gdzieś wyjechać. Życze Wam więcej wspólnych podrózy I zwiedzania świata.
Bardzo fajna relacja z Krakowa i piękne zdjęcia :)
Oj tak gniazdka elektryczne w pociągach i autobusach są bardoz przydatne. Świetne widoki w drodze na Kopiec Krakusa. I koniecznie odwiedźcie nastepnym razem muzeum w podziemniach na rynku, byłam w nim parę lat temu i bardzo mi się podobało.
Mogłabym wracać do tego miasta co chwilę. Cudowne miejsce <3
Kraków jest na mojej liście! Zawsze zdjęcia tego miasta mnie przyciągają ;)
Dwa tygodnie temu byliśmy w Krakowie. Niestety, coraz ciężej po Krakowie się chodzi z powodu i turystów i remontów ważnych ulic. Ale Kraków wciąż piękny😊
Super to wszystko opisałaś:) Bardzo przyjemnie się to czytało :) Zdjęcia bardzo ładne :) Ja Uwielbiam Kraków, mogłabym tam mieszkać ale niestety mam do niego strasznie daleko, ale staram się być jak najczęściej – w tym roku już 3 razy i jeszcze mi mało haha :)
Właśnie wróciliśmy z Krakowa, piękne miasto. Super wycieczkę mieliście ;)
Ach ten Kraków :-)
w Krakowie była 7 lat temu i bardzo milo wspominam to miasto, chcialabym tam jeszcze pojechac
Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu! Życzę wielu kolejnych równie udanych!!!
Kraków jest piękny, ale mnie żyło się tam jakoś nie za fajnie. Na weekendowy wyjazd super, ale stały pobyt odradzam :)
Na stały pobyt nie ma szans, za bardzo kocham Warszawę. <3
Ostatni raz byłam w Krakowie rok temu, jakoś to miasto straciło dla mnie magię, ale jadę znowu w październiku, mam nadzieję, że wrócę bardziej zadowolona.
W takim razie udanego wyjazdu! Mam nadzieję, że Kraków ponownie zyska dla Ciebie magię :) Nam pewnie uda się tam dopiero w przyszłym roku zawitać. :)
Moje ulubione miasto w Polsce.
Wstyd się przyznać ale jeszcze kiedy nie byłam w Krakowie. Wszyscy mówią, że to piękne miasto
Cudze chwalicie swego nie znacie a Polska jest przepiękna. Kraków to już szczególnie , kocham to miasto.
Aż mi się ciepło na serduszu robi widząc nasz piękny Kraków (mieszkamy w Londynie i tęsknimy każdego dnia)!! Dużo zobaczyliście, ale wciąż jeszcze wiele przed wami. Mam nadzieję, że pomimo nieciekawej sytuacji na sam koniec, nie zraziliście się do Krakowa i jeszcze do nas kiedyś wrócicie :)
Kraków, zawsze spoko :) Fajne migawki z waszego wypadu, fotka czułość, rozczuliła mnie :)
Moja mama uwielbia to miasto, wcale jej się nie dziwię!
Kraków jest jednym z moich ulubionych polskich miast. Co prawda robi się tam coraz tłoczniej, ale mimo wszystko nadal lubię tam wracać :) Wyjazd w te strony to bardzo dobry pomysł na świętowanie rocznicy!
Mam to szczęście, że te miejsca mam dostępne na co dzień… ;-)
Jakie niezwykłe pokłady pozytywnej energii dają takie wycieczki, trochę zgiełku miasta, odwołań do śladów przeszłości, a także porcja kontaktu z naturą, poszukiwania przy niej spokoju. :)
Kraków jest przepiękny! :D
piękny, planuję wyjazd na weekend aż nie mogę się doczekać :)
Do Krakowa? Super! Daj znać po jak wrażenia! :)