Wesele Oli i Pawła

Nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem, a już od prawie dwóch miesięcy jestem mężatką. Na język nasuwa się pytanie – kiedy to się stało? Od razu przypomina mi się jak dwa dni przed ślubem znajoma powiedziała mi, żebym  chwytała każdą chwilę tego dnia, bo czas mija błyskawicznie. Miała całkowitą rację. To była najcenniejsza rada jaką dostałam w związku z weselem.  Jestem urodzoną perfekcjonistką, więc nie było dla mnie to łatwe zadanie, ale udało się! Cały czas towarzyszyła mi myśl, że nigdy nie może być idealnie, a ja podczas przygotowań zrobiłam wszystko co mogłam, żeby było jak najlepiej. I słysząc po weselu praktycznie same pozytywne słowa, chyba rzeczywiście dałam z siebie sto procent. Chociaż ja sama do siebie jestem jeszcze trochę krytycznie nastawiona i jeszcze wiele rzeczy bym poprawiła. Upss, znowu perfekcjonistka się we mnie odzywa!

Wesele Oli i Pawła

Ale dzisiaj nie o tym. Obiecywałam Wam, że pojawią się posty dotyczące przygotowań i ciągle to zaniedbywałam. Ciągle w  mojej głowie pojawiały się jakieś kosmiczne wymówki. Ale koniec z tym! Zaczynamy!:)

~~*~~*~~*~~

Kiedy już podjęliśmy decyzję, że naszym tematem przewodnim będą Indie, rozpoczęliśmy poszukiwanie sali. Ogromnym utrudnieniem okazał się kolor jaki miał dominować na naszym weselu. Wiele sal, które w ogóle braliśmy pod uwagę, była wówczas w odcieniach czerwonego, a nie białego czy niebieskiego. Tak więc zadanie było bardzo utrudnione.

 

Powstała później jedna, która pod tym względem może i bardziej pasowałaby do naszego stylu, ale szczerze mówiąc i tak byśmy jej nie wybrali. Początkowo chcieliśmy taką typową salę balową – wszystko eleganckie i dystyngowane. Jednak potem stwierdziliśmy, że i tak nasze pomysły są dość oryginalne, więc to mogłoby nie wypalić. Nie chcieliśmy ryzykować, że będzie panowała sztywna atmosfera, a goście nie będą się dobrze bawić. Ponadto nasze wesele nie było duże, więc ogromna sala nie byłaby dobrym pomysłem.

 

Tak więc postawiliśmy na przepiękne, swojskie miejsce i… stodołę wyremontowaną na weselną salę. Gospoda pod Kasztanem to był strzał w dziesiątkę! Trochę musieliśmy popuścić wodze fantazji z florystami jak połączyć wiejską gospodę z Indiami i kolorem błękitnym, ale udało się! Trochę kompromisów i wyszło fantastycznie – nawet lepiej niż w mojej wyobraźni! Jak dla mnie klimat był niesamowity, chociaż według niektórych było za ciemno. Jednak dla nas było akurat. Myślę, że bardzo jasne sale nie zawsze są dobre i u nas nie sprawdziłaby się.

 

Byliśmy bardzo zadowoleni zarówno z serwowanych dań (o menu zrobię oddzielny post), jak również z samej obsługi. Zaliczyli jedną małą wpadkę z opóźnieniem przy jednym posiłku, ale każdemu się zdarza, więc wybaczamy.;) Ogólnie kelnerzy byli bardzo mili i pomocni. Nie było problemu z żadną nagłą prośbą z naszej strony. Na dodatek wszystko robili bez zbędnej zwłoki i uśmiechem na twarzy. Uwielbiam pozytywnych ludzi!

 

Sama sala jest idealna na jakieś maksymalnie 100 osób. U Nas było 90 i było w sam raz. Przy większej ilości mogłoby być już zbyt ciasno. Ale właśnie na mniejsze wesela jest świetna, bo nie wydaje się, że sala jest pusta i goście nie muszą tworzyć takiego sztucznego tłumu. Właśnie także i na tym nam zależało.

 

Od kościoła do Gospody pod Kasztanem mieliśmy jakieś 10 km. jazdy. Sala mieści się na wsi, praktycznie w środku lasu, więc mieliśmy cisze i spokój, a do tego przyjemne dla oczu otoczenie.  Za naszym wyborem przemawiało też to, że szukaliśmy właścicieli, którzy nie będą ograniczeni i zamknięci na sztywne schematy. My kochamy się wyróżniać, robić coś na przekór, inaczej niż wszyscy. A nie każdy jest tego pozytywnie nastawiony, więc to był  dla nas bardzo ważny aspekt przy wyborze sali. A tutaj nie dość, że sala i otoczenia nam się podobało, to jeszcze z właścicielami mamy tak dobre stosunki. Tak więc już weselu postanowiliśmy, gdzie będziemy urządzać imprezy rodzinne!;)

Wesele Oli i Pawła

Jeżeli jest jeszcze coś o czym chcielibyście wiedzieć na temat sali weselnej to piszcie w komentarzach! A więcej zdjęć z jej wnętrza znajdziecie na stronie Gospody pod Kasztanem oraz w pozostałych weselnych wpisach:

Kamerzysta ślubny

Zespół weselny

Podziękowania dla rodziców

Zachęcam do zajrzenia również na inne posty z cyklu „Wariacje weselne”

Fryzura ślubna

Makijaż ślubny

Suknia ślubna

9 komentarzy

    1. Replika Alfa-Romeo Nestor Baron 1929. Jechało się naprawdę świetnie! Jazda nim była dla mnie niesamowitym przeżyciem. Aż żałowałam, że tak blisko mieliśmy na sale weselną. :D Jakbym miała jeszcze raz organizować wesele, to nie wypożyczyłabym już innego samochodu niż ten. ;)

  1. Piękne wesele: urocza suknia, sala weselna, przecudny samochód z historią – cóż to? (mam słabość do takich, sama jechałam do ślubu zabytkowym garbusem) i oczywiście Para Młoda na zdjęciach:) Wszystkiego, co najlepsze! :)

    Magda
  2. Bardzo ładne miejsce. Ja jestem na etapie wyboru swojego lokalu i te wszystkie sale weselne to jakaś katorga, jest tego tak wiele, że chyba nigdy się nie zdecyduje. :P Szukam inspiracji na blogach i mam nadzieję, że coś mnie wreszcie olśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *