Perfect Cosmetics

 

Dzisiaj startujemy z nowym cyklem „Perfect Cosmetics”. Wiele dziewczyn uwielbia kupować kosmetyki w ciemno, nie patrząc na opinie innych. Kochają też same testować nowości wchodzące na rynek. Ja do zakupów zawsze staram się podchodzić z dystansem. Nie lubię wydawać pieniędzy w błoto, dlatego przed każdym zakupem muszę najpierw poczytać spostrzeżenia i uwagi innych, później jeszcze się porządnie zastanowić, czy aby ten zakup jest mi niezbędny i będzie mi odpowiadał. I na samym końcu podejmuję decyzję. Czasami wymaga to ode mnie trochę czasu, ale dla perfekcyjnych kosmetyków, zamiast bubli warto!

 

Mimo wszystko mam bardzo dużo kosmetyków. O wiele za dużo. Stąd też mój pomysł na ten cykl. Chcę aby w mojej kosmetyczce znalazły się jedynie ulubione, niezastąpione kosmetyki, takie których potrzebuję i używam. Już wcześniej pisałam o bezmyślnym gromadzeniu kosmetyków, kiedy wyrzuciłam całą torbę przeterminowanych kosmetyków. Nie chcę, żeby sytuacja się powtórzyła, dlatego też staram się zużyć nadwyżki kosmetyczne, które nie wiadomo po co kupiłam i stworzyć wreszcie swoją idealną kosmetyczkę.

100_4980a

 

W cyklu „Perfect Cosmetics” na pierwszy ogień idzie szampon. Moje włosy są bardzo wymagające. Mam z nimi tyle problemów, że ręce opadają.

 

  • Szybko się przetłuczają
  • Często stają się suche i matowe
  • Są cienkie
  • Brak im objętości
  • Nie chcą się ładnie układać
  • Podrażniony, swędzący  i przesuszony skalp

 

Jedyne z czym nie mam problemu to łupież. Taki jeden mały plus. Tak więc jak już mówiłam, moje włosy są niezwykle wymagające. Jedno mycie złym szamponem i jest tragedia. Kiedyś używałam byle jakiego kosmetyku do mycia włosów. Co mama kupiła było dobre.  Okazało się, że jednak niekoniecznie. Kiedy nadszedł bum na kosmetyki bez detergentów parabenów i silikonów, postanowiłam i ja spróbować naturalnych kosmetyków. Przede wszystkim do włosów. Wiedziałam tylko jedno – unikać SLS i SLES. Niedawno czytałam bodajże u Anwen, że z tymi składnikami to wcale nie jest taka prosta sprawa. Okazuje się, że jednym one służą, a innym nie.  W tym wypadku po prostu trzeba przetestować różne kosmetyki na swoich włosach i ocenić, które składniki im szkodzą, a które wręcz przeciwnie.

 

Garnier Fructis Perfect Shampoo

 

Ja kiedy zobaczyłam szampon wzmacniający Garnier Fructis, Vitamin Force Fresh, jedynie zwróciłam uwagę, że nie ma w składzie ani SLS, ani SLES. Bajka! Okazuje się, że jednak nie, bo za to zawiera detergent o nazwie Amonium Lauryl Sulfate, który ma podobne działanie. W pierwszej chwili, przyznam szczerze, załamałam się. Byłam pewna, że dorwałam naturalny kosmetyk w super cenie, a tu o!

 

100_5249

 

Jednak po przeczytaniu wpisów u Anwen na ten temat, stwierdziłam, że skoro ten szampon moje włosy lubią to znaczy, że wszystko jest ok. Ale dla pewności sięgnęłam jeszcze raz po kosmetyk  z SLS i SLES w składzie. Tak jak myślałam, moje włosy po pierwszym myciu wyglądały tragicznie. Wróciłam do tego – wszystko jest ok! Wychodzi więc na to, że moje włosy nie lubią tylko tych dwóch detergentów. Za to najwidoczniej kochają też ekstrakty z cytryny i mięty, a także witaminy B3. Dzięki temu szamponowi uporałam się z najgorszym moim problemem jakim było wypadanie włosów. Teraz są mocne, lśniące i miłe w dotyku.

 

100_5250

 

Chciałam mimo to wypróbować kiedyś naturalnego kosmetyku, bez konserwantów, silikonów czy detergentów. Jeśli znacie jakiś dobry, to dajcie znać! Tak samo jeśli widzieliście szampon o podobnym składzie jaki ma Garnier Fructis, Vitamin Force Fresh. Po zużyciu tego opakowania szamponu chcę kupić jakiś inny, żeby moje włosy do tego się za bardzo nie przyzwyczaiły. Może uda mi się jeszcze bardziej perfekcyjny szampon?

 

Pochwalcie się też jakich wy szamponów używacie!

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *