O książce „Zabójcza bliskość” dowiedziałam się jakiś czas temu od przyjaciółki, która była zachwycona dziełem Beverly Barton. Niedawno miałam okazję zapoznać się z inną publikacją wspomnianej autorki, a mianowicie „Zimny pocałunek”. W jakimś stopniu spodobała mi się ta pozycja, dlatego postanowiłam sięgnąć również po tytuł polecany przez bliską mi osobę.

Intrygujący tytuł i tajemnicza okładka jeszcze bardziej wzmagały mój apetyt na lekturę. Ponadto historia brutalnego mordercy, który najpierw flirtuje a potem porywa swoje ofiary by je torturować i zabijać wydawała mi się ciekawym pomysłem na fabułę. Tylko czy moje przypuszczenia były słuszne?

Być może ze względu na sporą ilość przeczytanych przeze mnie książek tego typu nie miałam najmniejszych problemów na rozwiązanie zagadki kim jest morderca. Jednak mimo to z zainteresowaniem przeczytałam całe dzieło, aż do ostatniej strony. Być może to za sprawą policjanta Jimiego, którego postać mnie fascynowała. Kibicowałam mu, żeby wreszcie ułożyło się pomiędzy nim a jego synem. Za to niezmiernie irytowały mnie fałszywe znaki jakie wysyłali do siebie wraz z kobietą – szeryfem o imieniu Bernie. Kiedy wreszcie znaleźli się w swoich objęciach poczułam ogromną ulgę.

Bohaterowie wykreowani przez pisarkę byli różnorodni i wyraziści. Motywy również bardzo mi się spodobały. Nie często pisarz potrafi wykombinować coś absorbującego z przeszłością mordercy. Pokazuje także jakich tragicznych w skutkach szkód mogą wywołać pozornie niewinne żarciki w stosunku do dzieci ze strony innych rówieśników. Każde wydarzenie z życia człowieka będzie oddziaływało w jakiś sposób na jego psychikę i zachowanie.

 

„Na zawsze pozostaje w nas jakaś cząstka naszego dzieciństwa,naszej młodości. Czy tego chcesz, czy nie.”

 

Książka nie jest słaba, chociaż czytałam już o wiele lepsze. Bardziej moje serce zdobyło choćby dzieło Hanny Winter pod tytułem „Giń”. Strasznie przerażająca i nie dająca spać po nocach też nie była. Jedynie wstrząsały mnie fragmenty nawiązujące do gwałtu i przemocy, ale to prędzej za sprawą poprzedniej mojej lektury „Wędrówka przez słońce” Corbana Addisona.

 

Podsumowując – nie odradzam nikomu przeczytania książki Beverly Barton „Zabójcza bliskość”, ale też jakoś szczególnie wyjątkowo jej nie polecam. Według mnie „Zimny pocałunek” powyższej pisarki był o wiele lepszy i wysilający więcej szarych komórek w celu wykrycia czarnego charakteru. Z drugiej strony, patrząc na fascynację mojej przyjaciółki tym tytułem wyciągam wnioski, że i innym czytelnikom może się ta książka również bardzo spodobać. Wybór zależy wyłącznie od was. ;)

 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *