„Świat książek jest burzliwym morzem, gdzie łatwo można stracić kierunek, jeśli brak nam punktu odniesienia, przewodnika.”
Niekiedy w życiu mam dylemat. Z jednej strony chciałabym sięgnąć po coś ambitniejszego, dzięki czemu pogłębi się moja wiedza na jakiś temat, ale jednocześnie ogarnia mnie ochota na coś lekkiego, nie wymagającego zbytniego wysilenia szarych komórek po ciężkim dniu pracy czy męczących wykładach. Myślę, że każdy doskonale rozumie, że w takich momentach człowiek marzy jedynie o relaksie oraz odprężeniu. I odnoszę wrażenie, iż powieści historyczne powstały w celu pogodzenia tych dwóch czytelniczych zachcianek. A już na pewno do takich zalicza się debiutanckie dzieło Eduardo Roca pod tytułem „Warsztat zakazanych książek”.
O tym, że druk wynalazł Gutenberg wie chyba każdy. Ale co jeśli już przed nim istniał ktoś, kto w domowym zaciszu kombinował w jaki sposób stworzyć prasę drukarską mając na celu ułatwienie tworzenia większej ilości książek? Wizję takiej przeszłości przedstawia Eduardo Roca tworząc postać złotnika Lorenza Blocka, którego prawdziwą miłością od zawsze były książki. Niestety nie dostał pracy u właściciela pierwszego świeckiego skryptorium, inteligentnego, wielbiącego piękno, lecz pozbawionego najmniejszych skrupułów Nicolasa Fishera. Jednakże mimo wszystko nie spoczął na laurach. Krok po kroku stworzył prasę drukarską, dzięki czemu mógł wykonać wiele kopii wartościowych dzieł, tak aby mogły wreszcie dotrzeć również do biedniejszej części mieszkańców Kolonii. Jedni będą tym zachwyceni, drudzy zagotują się z wściekłości. A jeszcze inni? Oczywiście będą chcieli na tym zarobić.
Twórca „Warsztatu zakazanych książek” nie przytłacza czytelnika zbędnymi aspektami historycznymi. Wszelkie najważniejsze fakty przytacza w sposób lekki, tak, że czasami czytelnik nawet w pierwszej chwili nie orientuje się, że właśnie jest bogatszy w wiedzę o kolejną ciekawostkę historyczną. Autor ukazuje życie ludzi żyjących w Kolonii na przełomie XV wieku. Uświadamia, że już wówczas wielu ludzi goniło za pieniędzmi i sławą, czasami nawet kosztem innych, czego istnym dowodem były postacie skorumpowanego burmistrza Kolonii Hellera Overstolza czy chciwego i żądnego wyłącznej władzy arcybiskupa Dietricha von Moersa.
„Na nic mądrość, jeśli nie towarzyszy jej szlachetne serce. Mądrość wynikająca z wiedzy daje nam umiejętność podejmowania decyzji. Ale… na cóż nam taka umiejętność, jeśli nie wynika z miłości? Dobroć, żeby rozkwitła, potrzebuje czystości uczuć.”
Eduardo Roca uświadamia czytelnika, iż w podobny sposób przedstawiała się ówczesna miłość między ludźmi. W fascynujący sposób opisał niesamowite i niezwykle romantyczne uczucie między Eriką, córką Lorenza, a niesłyszącym synem Nicolasa – Alonsem. Jesteśmy również świadkami skomplikowanej relacji między Lorenzem, a olśniewającą, lecz tajemniczą Olgą. Postać Nicolasa budzi natomiast lekki niesmak z powodu własnego haremu w swojej rezydencji. Dla niego współżycie z dwoma całkowicie poddanymi mu kobietami było na porządku dziennym. Na jego jedno pstryknięcie palcami. A ci trochę biedniejsi? Wcale nie byli lepsi. Domy publiczne były często odwiedzane, a ich klienci nierzadko używali przemocy wobec niewinnych dziewczyn, które poniżały się czasami zaledwie dla jednej porcji zupy.
Książka Eduardo Roca „Warsztat zakazanych książek” zdobył moje serce już przy epilogu, a miłość ta pogłębiała się z każdym następnym słowem. Nie potrafię nawet wyrazić swojego zachwytu nad tą pozycją. Niektórzy porównują ją do „Katedry w Barcelonie” Falconesa czy „Filarów Ziemi” Folleta, lecz dla mnie już na zawsze będzie wyjątkową perełką, do której na pewno jeszcze nie raz powrócę.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Albatros, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:
Sam tytuł tej książki mnie zachęca. To uczta dla czytelnika.
Zgadzam się z Tobą całkowicie:)
Brzmi ciekawie, choć pierwszy raz słyszę o tej książce. Ja też czasem szukam czegoś lekkiego, a zarazem ambitnego.
Mam wrażenie, że „Warsztat zakazanych książek” pozwala oderwać się od rzeczywistości ponieważ przenosi w zupełnie nowy świat. Pozdrawiam!
Masz rację, właśnie tak jest! Jak tylko zaczęłam czytać „Warsztat zakazanych książek” byłam w zupełnie innym świecie!:)
Mnie już oczarowała po tytule, upewniłam się Twoją recenzją, a teraz sama muszę przeczytać!
„Katedrę w Barcelonie” czytałam i jestem ciekawa, czy porównanie „Warsztatu zakazanych książek” do tej pozycji jest trafne.
Gdybym mieszkała bliżej to już byś ją trzymała w rękach i zaczynała czytanie :D Ja teraz muszę „Katedrę w Barcelonie” i „Filary Ziemi” przeczytać, ale jestem pewna, że do tej już będę miała szczególny sentyment:)
O książce nie słyszałam, dlatego cieszę się, że dodałaś jej recenzję:)
Pozdrawiam!!
Miło mi to słyszeć :)
Pięknie to wszystko opisałaś. Sama raczej nie zwróciłabym uwagi na tę książkę, ale ty przedstawiłaś ją w tak pozytywnym świetle, że mam ochotę poznać ją bliżej.
Miło mi słyszeć takie słowa! :) Dziękuję :)
Dotąd o niej nie słyszałam – dziękuję za recenzję.
Muszę się za nią porozglądać w księgarniach, bo wydaje się czymś naprawdę godnym zainteresowania.
Serdeczności!
Nie ma za co :) Cieszę się, że coraz więcej osób się o niej dowiaduje, bo według mnie to naprawdę bardzo wartościowe dzieło :)
Ooo! Zaraz tego poszukam. Brzmi ciekawie, byłoby miło wieczorem ją poczytać.
Tylko uważaj po nockę zarwiesz! ;)
Uwielbiam takie tytuły! I nawet dla niej moge poświęcić tę nockę :)
I takie myślenie mi się podoba! :)
„Katedra w Barcelonie” kusi mnie już od dłuższego czasu. A dzięki Twojej recenzji mam ochotę sięgnąć po Eduardo Roca już dziś :)
Cieszę się i zachęcam, aby słowa zamienić w czyn :)
O książce nie słyszałam, ale zainteresowała mnie już wtedy gdy poleciłaś mi ją w zadaniu konkursowym u mnie na blogu. Postaram się przeczytać, aczkolwiek nie wiem kiedy to nastąpi, niestety nie mam dostępu do tej książki. Cieszę się, że „Warsztat zakazanych książek” jest ambitną i równie lekką lekturą. :)
Mam nadzieję, że uda Ci się ją gdzieś dostać :)
Świetna książka! Uwielbiam ją i na pewno też do niej wrócę nie raz :)
Ja również! Gdyby nie inne czekające książki od razu bym zaczęła ją drugi raz czytać!:)
Nie czytałam jeszcze tej książki, ale to się szybko zmieni. Jej tytuł jest niesamowity.
Też zwrócił od razu moją uwagę :)
Dziwne, ale nawet nie słyszałam o tej książce:/ Tytuł oczywiście wielce nęcący :D Trzeba będzie się rozejrzeć za tą pozycją w bibliotece, zwłaszcza, że tak ją zachwalasz. Jestem zaintrygowana.
Gdzieś już mignął mi ten tytuł, po Twojej recenzji zacznę szukać tej książki;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ale głupoty już piszę:) Chcę jej! To zdecydowanie moje klimaty!