Nie zdążyłam się nawet obejrzeć, a trzecią część opowieści o MacKayli Lane, która wyrusza do Irlandii w celu pomszczenia śmierci swojej siostry Aliny, miałam już za sobą. Aczkolwiek było mi wyjątkowo ciężko zabrać się za pisanie recenzji, ponieważ „Szaleństwo Elfów” wywołało we mnie tak zadziwiające emocje, iż nie sposób ich opisać.

Początkowo wydawało mi się, że Karen Marie Moning, autorka „Kronik Mac O`Connor” straciła pomysł na swoją serię i rozpoczęła powielanie schematów. Ponownie rozpoczynamy z Mac szukać tajemniczej relikwii Sinsar Dubh, która jest kluczem do władzy nad światem i elfami. Jednak dodatkowo, dzięki pewnym tajemniczym listom, dowiadujemy się, iż sama księga nie starczy, aby uratować świat..

W dalszym ciągu dziewczyna ma do czynienia z upartym gliniarzem, elfem sekusalnym zabójcą V`lanem, do którego coraz bardziej się zbliża, w przeciwieństwie do Barronsa, który coraz bardziej ją niepokoi i przekonuje się, iż nie do końca można mu zaufać. Osobiście także utraciłam do Jericho zaufanie oraz prawie całkowicie sympatię. Jest to niezwykle intrygująca postać, ale o tajemniczej i niezbyt jasnej przeszłości oraz zamiarach. W „Szaleństwie Elfów” mentor dziewczyny zaczął mnie z każdą chwilą coraz bardziej irytować, lecz mam nadzieję, że w kolejnych częściach okaże się, że uczucia, którymi darzę Barronsa w tym momencie są mylne.

Nikt nie wygląda dobrze w najmroczniejszej godzinie. Jednakże to właśnie te godziny czynią z nas tych, którymi jesteśmy. Stoimy wyprostowani albo się kulimy. Wychodzimy z nich zwycięscy, zahartowani przez próby, jakimi zostaliśmy poddani, albo ze skazą, która pozostanie z nami na zawsze.”

W trzeciej części Kronik otrzymujemy następną dawkę odpowiedzi na pytania, które wywołują u czytelnika poprzednie części, ale w zamian za to znajdujemy się w takim miejscu, iż kompletnie się gubimy i nie mamy pojęcia jak dalej potoczą się losy Mac O`Connor, a także Dublina. Bardzo spodobało mi się w jednej recenzji niezwykle trafne określenie, iż opowieść kończy się w takim postapokaliptycznym momencie.

Nie możesz zmienić nieprzyjemnej rzeczywistości, jeśli jej nie przyjmiesz do wiadomości. (…) Panujesz jedynie nad tym, czemu jesteś gotowa stawić czoło. Prawda boli. Ale kłamstwa mogą zabić.”

Zastanawiam się, czy czasami autorka specjalnie nie odkrywała zbyt wiele nowego na początku, aby na końcu wywołać u czytelnika tak głębokie, intensywne, lecz nienasycone emocje. Jeśli tak, to w moim przypadku udało się jej tego idealnie dokonać. Zachęcam was do zapoznania się z całą dotychczas wydanymi częściami serii Kronik Karen Marie Moning. A ja z niecierpliwością oczekuję na kolejną dawkę opowieści o niesamowitej dziewczynie jaką jest Mac O`Connor..

~~*~~*~~Ps. Jestem pewna, iż moja recenzja nie oddaje wszystkich emocji jakie wywołało u mnie „Szaleństwo Elfów”. Jednakże uwierzcie, iż uczucia jakie pojawiły się we mnie w trakcie czytania, a w szczególności pod koniec, wręcz nie są do opisania! :)

13 komentarzy

  1. Też tak mam, że jak coś we mnie budzi ogromne emocje, to trudno mi o tym pisać. O wiele łatwiej jest jednak krytykować. Podobają mi się cytaty. Nie wiem jeszcze, czy sięgnę po te powieści, ale będę miała je na uwadze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *