Sięgając po książkę Piotra Kołodziejczaka spodziewałam się dużej dawki dobrego erotyzmu oraz namiętności. Tytułowe kajdanki w mojej wyobraźni miały dodać powieści odrobinę pikanterii, a wątek kryminalny trzymać w napięciu do ostatniego zdania i nie pozwolić oderwać się od lektury choćby na chwilę. Czy autor spełnił moje oczekiwania? No cóż… niestety nie do końca.

Po pierwsze niesłychanie irytowało mnie wspominanie przez autora co kilka stron o sobie samym i swoich książkach. Przytaczane non stop fragmenty innych pozycji drażniło tak bardzo, że miałam ochotę co i rusz odłożyć lekturę na bok i nigdy do niej nie wrócić. Odniosłam wrażenie, że bohaterowie stworzeni przez pana Kołodziejczaka nic innego nie czytali jak jego dzieła. To było aż nie smaczne. Tak jakby autor był zadufany w sobie, a także z lekka narcystyczny. Patrzcie jaki jestem znany i uwielbiany przez rzesze ludzi! Każdy zna moje nazwisko! Nie mówię, że tak naprawdę jest, ale na podstawie samej książki obudziło się we mnie właśnie takie odczucie. Bardzo lubię cytowanie fragmentów innych pozycji, bądź samych ich tytułów. No ale proszę! Nie własnych! To jest trochę takie… dziwne? Przynajmniej dla mnie.

Druga rzecz to zakończenie. Jeśli chodzi o wątek kryminalny to owszem autorowi udało się trzymać mnie w napięciu do ostatniego słowa, zakończenie zdecydowanie mnie zaskoczyło, jednak pojawia się jedno ale. Rozumiem jaki był cel zabójcy, ale dlaczego kosztem życia prawdę mówiąc niewinnych ludzi? To jest niestety dla mnie nie pojęte.

Kolejny aspekt to tytułowa namiętność i kajdanki. Pikanterię autor chyba ukazał w postaci zdradzania na każdym kroku swoich partnerów. Chyba nie było ani jednego bohatera, który albo nie został zdradzony, albo sam nie zdradził. Pojawiły się również prostytutki, albo trener dobierający się do swojej uczennicy. Niestety takiej czystego czystego uczucia nie odnalazłam w tej książce. Trochę mi tego brakowało. Za dużo zdrad, seksu bez miłości, dla pieniędzy bądź z pożądania… a za mało szczerej, prawdziwej miłości.

A bohaterowie? Być może byli wyraziści i charakterni, lecz nie potrafiłam się z nimi utożsamić. Nie stali mi się nawet trochę bliżsi niż na początku książki. Nie pojmowałam ich postępowania i zachowania. Byli dorośli, ale jak dla mnie mało dojrzali.

Zawiodłam się na tej pozycji, bowiem spodziewałam się czegoś lepszego, o wiele lepszego. Wydaje mi się, że książka nie do końca jest dopracowana i przemyślana. Jeżeli chcecie sięgnąć po książkę Piotra Kołodziejczaka pod tytułem „W kajdankach namiętności” proszę bardzo, ale nie spodziewajcie się niczego nadzwyczajnego i niesztampowego. Według mnie to typowa lekka książka na wieczór, o której już rano się zbytnio nie pamięta.Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Borgis, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

7 komentarzy

  1. Druga recenzja tej książki, którą czytam i opinia zupełnie skrajna od poprzedniej. Ale myślę, że jednak uwierzę Ci, polscy pisarze mają tendencję do pisania dziwacznych książek, w których trudno się odnaleźć i całkowicie zatopić…niestety….

  2. Ja nie zauważyłam takiej tendencji wśród polskich pisarzy. Moje jedyne zastrzeżenie dotyczyło autoreklamy. Intryga, jaką wykreował autor była spójna i trzymająca się kupy. A jeśli chodzi o niewinnych to kwestia własnych wartości, zresztą autorowi chodziło głównie o ukazanie relacji damsko-męskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *