„Nie ma tu życia, tylko powolne umieranie kolejnych dni (…).”

Na temat dzieła Stephena Kinga pod tytułem „Miasteczko Salem” słyszałam od zawsze same pozytywne opinie. W związku z tym sięgniecie po książkę zaliczaną już do klasyki było dla mnie nie lada przyjemnością. Z ogromną ochotę i wielkim zapałem zabrałam się za lekturę historii o tajemniczym i niezwykle mrocznym miasteczku jakim jest Jerusalem do którego przybywa pisarz Ben Mears, chcący rozliczyć się z przeszłości. Czy mu się to uda? Czy wszystko pójdzie po jego myśli? Co zastanie w miasteczku po swoim przyjeździe? I jak go przyjmą jego mieszkańcy?

Początkowo byłam lekko zawiedziona. „Miasteczko Salem” nie przyciągało mnie do siebie tak jak to sobie wyobrażałam. Byłam pewna, że pomimo objętości książki przeczytam ją szybko i z werwą. Niestety długie, zbędne opisy nużyły mnie, mnogość postaci sprawiała, że się nieustannie gubiłam, a wątek fantastyczny budził we mnie jedynie zrezygnowanie.

„(…) Boże użycz mi pogody ducha abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić; odwagi abym zmieniał to, co mogę zmienić i szczęścia, aby mi się jedno z drugim nie popieprzyło (…)”

Nastawiłam się na pełen grozy i strachu thriller, który sprawi, że będę bała się spać sama w nocy czy iść po ciemku do łazienki. Tego mi zabrakło, książka była mnie mało wiarygodna przez wprowadzenie do fabuły postaci powszechnie uważanych za nieistniejące. Przyznam się, chwilami miałam myśli typu „a może one naprawdę istnieją?”. Jednak były to tylko krótkie momenty, które tak jak szybko się pojawiały, tak szybko przemijały. Już chyba bardziej bym uwierzyła w historię pełną czarownic i magii.

Jednakże pomimo wszystko, mniej więcej w połowie „Miasteczko Salem” pojawił się we mnie lekka fascynacja oraz ciekawość co będzie dalej i jak to wszystko się skończy. A za sprawą naprawdę świetnego głównego bohatera i jego przyjaciół byłam ogromnie zaabsorbowana tym kto przeżyje, kto przezwycięży zło jakie opanowało to małe, pozornie spokojne miejsce.

Mimo braku racjonalnego wyjaśnienia tego co się w nim działo i pojawieniu się bohaterów nie z tej ziemi, lektura książki w pewnym momencie zaczęła być przyjemna, a strony przekładałam w mgnieniu oka. Mało brakowało, a bym raz zarwała całą noc. Jedynie perspektywa pracy następnego dnia mnie od tego powstrzymała. Tak więc pomimo niedociągnięć, zbędnych opisów i mało wiarygodnej fabuły książka może się spodobać. Szczególnie jeśli ktoś jest fanem Stephena Kinga i fantastyki. Język jakim posługuje się autor także nie zalicza się do trudnych i skomplikowanych, więc czytelnik nie musi obawiać się o dodatkowe nieudogodnienia.

Książkę Stephena Kinga pod tytułem „Miasteczko Salem” polecam przede wszystkim, tak jak już wcześniej wspominałam, fanom autora oraz fantastyki. Osobiście nie żałuje, że sięgnęłam po tę lekturę, mimo, że nie spełniła w pełni moich oczekiwać. Dzieła Stephena Kinga mają chyba po prostu w sobie coś takiego, że ciężko ich nie lubić. :)

Jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

8 komentarzy

  1. Do tej pory przeczytałam jedynie „Buick 8” Kinga, ale był to zły wybór. Na szczęście nie uprzedziłam się jeszcze do jego twórczości, gdyż byłoby to niesprawiedliwe, dlatego chętnie sięgnę po inną powieść, która wyszła spod jego pióra. Nie wiem, czy będzie to akurat „Miasteczko Salem”, ale… kto wie? :)

  2. Książkę czytałam całe wieki temu. Nie wiem czy teraz by mi się podobała ale wtedy byłam zachwycona. Zresztą należę do tych szaleńców wielbiących Kinga i czytałam prawie wszystko co napisał:) Chociaż czasami też jestem zawiedziona:D
    Pozdrawiam:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *