Trylogia autorstwa Anny Łajkowskiej za mną. Byłam do granic przepełniona nadzieją, że trzecia część cyklu pod tytułem „Cienie na wrzosowiskach” będzie o wiele lepsze od swoich poprzedniczek. Oczekiwania jakie stawiałam autorce były naprawdę ogromne. Wierzyłam, że wreszcie pokaże swój talent i kunszt literacki. Niestety i tym razem srogo się zawiodłam!

Jestem naprawdę zasmucona tym faktem, ponieważ już od dawna seria Anny Łajkowskiej zwróciła moją uwagę przepięknymi, wprost fantastycznymi okładkami i wierzyłam, że zawartość tych dzieł również jest warta uwagi i czasu. Niestety było odwrotnie. Oklepana fabuła, mało interesujących opisów wrzosowisk na które liczyłam, słabo zarysowani bohaterowie, do których nie czuje się sentymentu, a jedynie irytację i niezrozumienie ich głupiego, niedojrzałego zachowania. No co to ma być? Najpierw zdrada dosłownie na oczach mężach, a potem zdrada męża, no bo jak to? Był taki cudowny bo miał okazje i nie skorzystał, to trzeba teraz do tej okazji jechać by ją wykorzystać w ramach zemsty na niewiernej żonie? I tylko po to, żeby kolejną niewinną osobę zranić? Nie pojmuję tego i nigdy chyba nie pojmę.

Do tego to użalanie się nad sobą Basi, zaniedbywanie obowiązków, a nawet dzieci. Dla mnie to było niepojęte. Mogłaby nawet wziąć przykład z Charoll, która się nie złamała na zewnątrz po śmierci męża! Radziła sobie sama, nie lekceważyła swojej pracy, znajomych. Jej życie toczyło się dalej… A Basia co? Nie, ta kobieta jest dla mnie tragiczna w swoim postępowaniu. No ale jednak córeczki wyrosły na takie same. Jedna nadzieja była w Marcinie, która od początku serii najbardziej zdobył moją sympatię. Niestety Charoll później również zaczęła się dość dziwnie zachowywać, więc również do niej czułam jakiś niesmak.

Tym razem spodobały mi się dwa zabiegi autorki – pamiętnik Emily, najmłodszej córki Basi, (ojciec jak dotąd nie znany – odniosłam wrażenie, że autorka sama nie mogła się zdecydować komu przydzielić ojcostwo) oraz list Jamesa do Basi. Wyjaśnienie dlaczego główna bohaterka była dla niego taka wyjątkowa – naprawdę piękne i godne pochwały. Szkoda tylko, że to tylko maleńka kropla w morzu… Gdyby taka była cała trylogia jak te poszczególne części, które mi się w niej podobały, to było fantastycznie! Niestety rzeczywistość nie jest już taka piękna..

Jeżeli macie ochotę to sięgnijcie po „dzieła” Anny Łajkowskiej. Ale ostrzegam, że robicie to na własną odpowiedzialność! Jak dla mnie prócz pięknych okładek i poszczególnych wartych uwagi części serii nie ma w tym cyklu nic wartościowego czy wartego uwagi oraz czasu.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Dragon, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

3 komentarze

  1. Mnie się trzecią część i tak najlepiej czytało z całej trylogii. A prawda jest taka, że przeczytałam całą tylko z jednego powodu, miałam trzecią część, więc chcąc ją przeczytać, musiałam poznać wcześniejsze, inaczej zakończyłabym już po Pensjonacie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *