Mimo że „Pensjonat na wrzosowisku” autorstwa Anny Łajkowskiej nie skradł mojego serca postanowiłam dać pisarce drugą szansę i sięgnąć po kontynuację serii, a mianowicie po „Miłość na wrzosowisku”.

Przeprowadzka do Hawroth Basi i jej rodziny okazuje się nie być taka piękna i kolorowa jak to na początku się wydawało. Kolejne problemy, zawiłości sprawiają, że główna bohaterka chwilami aż wątpi w swoje plany i marzenia. Co z tego, że kawiarnia zaczyna odnosić korzyści, skoro wszystko idzie kosztem rodziny? Wszystko odbija się zwłaszcza na jej małżeństwie. Tym bardziej, że na horyzoncie pojawia się trzecia osoba. Czy Basi uda się pogodzić wszystko ze sobą i czy wreszcie ułoży dokładnie swoje życie? A może jeszcze wdepnie w większe bagno?

Kolejna przepiękna okładka przyciąga wzrok czytelnika od pierwszej chwili, która sprawia również, że u człowieka pojawia się nadzieja na przepiękną, wartą uwagi fabułę. Niestety ta nadzieja okazuje się być bardzo złudną. Po raz kolejny spotykamy się z oklepanym tematem, a przy tym z lekko kontrowersyjnym wątkiem romansu, który mnie osobiście się bardzo nie podobał. Już wolę jak bohaterka jest wolna i poznaje jakiegoś przystojnego, a do tego uzdolnionego pod każdym względem mężczyznę, niż jak się kocha prawie, że w obecności swojego męża. Bo takie właśnie miałam odczucie. Tu się obmacuje w samochodzie z nowo poznanym facetem, a za chwilę uśmiecha się pięknie do ojca swoich dzieci. Nigdy nie pojmę czegoś takiego.

Jedyne co w tej części mi się podobało, to historia pana Smitha i jego miłości z młodzieńczych lat kiedy był na wojnie. Na dodatek jego ukochana dziewczyna była Polką. Historia warta poznania, chociaż myślę, że autorka jeszcze mogła w jakiś sposób ją dopracować.

Inne wątki jakoś nie porwały mnie, ani nie pozostały mi w pamięci na dłużej. Książki Anny Łajkowskiej czyta się aby czytać.. albo w celu jak najszybszego skończenia lektury. Bohaterowie się nudni, mdli, monotonii. Fabuła nie jest ani innowacyjna, ani porywająca. Nic nowego się nie dowiemy, nic nowego oszałamiającego nie przeżyjemy. Jak spodziewałam się fascynujących opisów wrzosowisk, tak dostałam kilka zdań, które nawet nie zdążyły pobudzić mojej wyobraźni. A szkoda…

Jestem w trakcie czytania ostatniej, trzeciej części cyklu. Mam nadzieję, że chociaż tam coś znajdę bardziej wartościowego i godnego polecenia. Bo niestety jeśli chodzi o pierwsza i drugą część to raczej gorąco wam bym ich nie poleciła, a wręcz stwierdziła, że sięgacie po te książki na własną odpowiedzialność. ;)

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Dragon, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

9 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *