– Czasami Cię nie rozumiem – przyznałem.

Nawet na mnie nie spojrzała. Uśmiechnęła się tylko do telewizora i powiedziała:

– Nigdy mnie nie zrozumiesz. I w tym cała rzecz.”

Magia „Szukając Alaski” Johna Grena jest nie do opisania. Już w tym momencie brak mi słów zachwytu nad kolejnym dziełem amerykańskiego mistrza powieści młodzieżowych. A tak naprawdę nad jego debiutem, ponieważ „Szukając Alaski” to pierwsza jego pozycja, którą dzięki wydawnictwu Bukowy Las nareszcie mamy okazję poznać. Nie zmarnujcie tej szansy. John Green zapewni wam niezapomniane chwile, połączenie przyjemności z czytania, jak również życiową naukę płynącą wprost z lektury. Połączenie dramatu z zabawną codziennością licealistów udało się autorowi wprost znakomicie! W książce „Szukając Alaski” jest czas zarówno na łzy szczęścia czy spowodowane śmiechem, jak również z powodu smutku oraz goryczy. Nie musicie nawet czytać opisu fabuły. Dajcie się porwać lekturze, a nie oderwiecie się od niej aż do ostatniego słowa! Razem z fascynatem ostatnich słów znanych ludzi, Milesem Halterem, znanym jako Klucha, wyruszcie na poszukiwanie Wielkiego Być Może, czyli najintensywniejszego i najprawdziwszego doświadczenie rzeczywistości. Poznajcie jego przyjaciół, których nigdy wcześniej nie miał – przesympatyczną dziewczynę Larę, Japończyka Takumiego oraz Pułkownika, czyli Chipa, który zapozna was z akademickim życiem pełnym alkoholu, papierosów i pomysłowych psikusów w Culver Creek. Wreszcie poznajcie jego największą miłość, Alaskę Young, niesamowitą, szaloną, kapryśną, a jednocześnie niezmiernie tajemniczą dziewczynę, przy której nie da się przejść obojętnie. Ona może poznać wszystkich, jej nie zna tak naprawdę nikt.

(…) gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą.”Początkowo miałam wrażenie, że autor powielił w „Papierowych miastach” bohaterów „Szukając Alaski”. Jednakże po pewnym czasie stało się jasne, że nawet Margo daleko do Alaski. Alaska jest oryginalna, wyrazista i niezastąpiona. Takiej postaci jak ona nie znajdziecie w całym dorobku literackim. Alaska tak mnie zaintrygowała, że gdyby było to możliwe, najchętniej bym ją poznała osobiście. John Green ma ogromny talent do tworzenia niesamowitych postaci. A po przeczytaniu „Szukając Alaski” chyba nikt nie będzie w to wątpił.

Jakże piękną chwilą jest odnalezienie takiej perełki wśród literatury młodzieżowej! Brak tu głupot, przemocy, wymyślnych potworów, które niczego nie uczą młodych ludzi, chyba jedynie używania siły i chamskiego zachowania w stosunku do innych. John Green nie dość, że stworzył dzieło, którego lektura jest czystą przyjemnością, to na dodatek porusza tematy bardzo bliskie młodzieży. Dzięki temu może dotrzeć do nastolatków i bez zbędnego zmuszania skłonić ich do przemyślenia pewnych aspektów, zastanowienia się nad własnymi życiowymi wyborami i postępowaniem w trudnych momentach.”Szukając Alaski” Johna Greena to bardzo wartościowa pozycja, którą warto polecić również dorosłym, w celu zrozumienia mechanizmów kierujących młodymi ludźmi oraz z ich problemami, które nie zawsze są do końca takie błahe, jak z pozoru się wydaje. „Szukając Alaski” to kolejna powieść o przyjaźni, miłości, a także o życiu i problemach nastolatków. Jednakże jest stworzona, przez autora, który potrafi powszechnie znane i banalne schematy zamieniać w coś nadzwyczajnego, nieszablonowego oraz absorbującego do granic możliwości. W przypadku dzieła Johna Greena pod tytułem „Szukając Alaski” nie widzę innej możliwości jak tylko dogłębne zatopienie się jego lekturę. Naprawdę, naprawdę warto!

Nie zwracałem uwagi na ciągle stojącego w drzwiach Hanka, patrząc na nienaturalnie ciche podwórko internatu i zastanawiając się, czy to miało dla niej jakieś znaczenie i mogę sobie powiedzieć jedynie, że oczywiście, tak, przecież obiecała. Ze ciąg dalszy nastąpi.”

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

11 komentarzy

  1. Zastanawiam się, bo z jednej strony chciałabym dać Greenowi jeszcze jedną szansę, a z drugiej boję się, że znów się zawiodę, bo Gwiazd naszych wina jest moim zdaniem mocno przereklamowane, tym bardziej, że czytałam już coś bardzo podobnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *