_MG_4266aaNa początku stycznia pisałam Wam, że chcę aby ten rok był spokojny, lecz intensywny. Jednak dopiero teraz mogę zacząć faktycznie kształtować swoją codzienność. Pamiętacie moje spotkanie z Reginą Brett? Podzieliłam się wówczas z Nią moim problemem, który niemiłosiernie ciążył mi na sercu. Obiecałam, że kiedy wszystko się u mnie ułoży to podzielę się z Wami  słowami, które wówczas do mnie skierowała. Nadszedł na to czas.

 

Od dzieciństwa kochałam książki, więc kiedy trzy lata temu dostałam szansę, aby wśród nich pracować byłam w siódmym niebie! To była wówczas dla mnie idealna praca. Nie ukrywam też, że zaczęłam lepiej zarabiać. Czułam, że wspięłam się wręcz o dwa poziomy wyżej. Jednak po tych trzech latach, czułam, że wciąż stoję na tym samym poziomie. W jakiś sposób kocham rutynę i ogarnia mnie strach, kiedy w moim życiu mają pojawić się jakieś zmiany. Ale jeszcze bardziej kocham się rozwijać – nie cierpię stać za długo w jednym w miejscu. Jestem niecierpliwa, chcę wręcz mieć wszystko od razu. Lecz jestem równocześnie sentymentalna…

 

Książki są cudowne, dopóki nie musisz ich nosić, rozpakowywać, z powrotem pakować, wykładać na regały, zdejmować, układać w koszach wyprzedażowych. I tak w kółko. Ludzie mają czegoś takiego dość po jednej wyprowadzce. Ja miałam to non stop. Praktycznie co kilka dni. Jestem osobą drobną, mam zaledwie 152 cm wzrostu. Po jakimś czasie miałam problemy z kręgosłupem, biodrami… ze wszystkim. Po pracy byłam tak zmęczona, że nie miałam siły na nic. Na naukę, na treningi – dosłownie na nic! Chodziłam zdołowana, rozdrażniona, często płakałam. Kiedy opowiedziałam o tym wszystkim przyjacielowi był w szoku – „Ale jak to? Przecież Ty zawsze byłaś taka pełna życia!”. Właśnie – byłam. Przestałam – za sprawą pracy, którą kilka lat wcześniej wręcz ubóstwiałam. Jednak nie potrafiłam odejść. Z jednego tylko powodu. Było mi szkoda. Czułam sentyment, uwielbiałam swojego szefa, który był bezpośrednio nade mną, swoją koordynatorkę, czy wreszcie wspólniczkę.  Nie przestałam tez kochać książek. Jednak zdawałam sobie sprawę, że choć plusów jest dużo, to naprawdę dużo mniej niż minusów. Kiedyś obiecałam sobie, że w życiu nie będę robić nic, co by mnie unieszczęśliwiało. Nie daję sobą pomiatać, znam swoją wartość, a duma i honor nieodłącznie towarzyszą mojej osobowości. Pierwszy raz czułam się tak sparaliżowana. Mimo, że zaczęłam szukać pracy nie wyobrażałam sobie, żebym mogła iść gdzie indziej.

_MG_3885

Tego samego dnia, którego odbyło się spotkanie z Reginą Brett, byłam na rozmowie o pracę w miejscu, które od razu skradło moje serce. Intuicja podpowiadała mi, że to właśnie dotarłam do celu! Jednak w głębi serca wciąż coś mi podpowiadało, że nie będę potrafiła odejść… I właśnie to był problem z którym podzieliłam się z Reginą. Zapytałam co mam zrobić, jeśli chcę iść naprzód – zmienić pracę, rozwijać się, jeśli nie potrafię odejść z pracy, która mnie unieszczęśliwia, a do której mam sentyment? Nie powiem wam dokładnie co powiedziała Regina, bo łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem i byłam w takim stanie, że szkoda mówić. Jednak sens w tym wszystkim był taki, żebym przyjęła do siebie cały ten smutek, który mnie ogarnia – żebym nie uciekała od niego, bo tak będzie tylko gorzej.  A także, żebym w momencie odejścia z pracy podziękowała temu miejscu, za wszystko co dobrego mnie w nim spotkało.

Wyobraźcie sobie jednak moją minę, kiedy mimo całej pewności, że dostanę tę pracę, odebrałam e-maila, że dziękują, lecz wybrali kogoś innego? Przyznaję szczerze, że się załamałam. Wysyłałam jeszcze przez jakiś czas CV, lecz bez jakiegoś większego zaangażowania. Pod koniec roku przestałam, wolałam skupić się na sesji. Albo po prostu straciłam motywację. Może dlatego też zniknęłam z bloga. Bo jak mogę pisać o pozytywnym myśleniu, jeśli u mnie takie myśli pojawiały się coraz rzadziej?

 

Aż w połowie stycznia odebrałam jeden telefon, który miał obrócić moje życie do góry nogami. Tak, ta sama firma odezwała się do mnie drugi raz. Zaprosili mnie na kolejną rozmowę. Tym razem zostałam przyjęta z marszu, nawet nie musiałam czekać na e-maila. Już po pierwszym dniu pracy poczułam, że…. ODŻYŁAM!

 

Teraz wiem, że wtedy nie byłam jeszcze gotowa na zmianę. Przez te dwa miesiące od poprzedniej rozmowy zdążyłam pożegnać się z miejscem poprzedniej pracy. Przypominałam sobie co dobrego mi daje, lecz także w głowie miałam coraz więcej powodów, dla których chcę stamtąd odejść. Myślę, że to jedna z najlepszych decyzji jaką podjęłam w tym roku.

 

_MG_4077a

Znowu potrafię szczerze uśmiechać się i to bez żadnego konkretnego powodu! Chodzę lekkim krokiem, cała rozpromieniona. Mam siłę na treningi, na naukę czy wreszcie na bloga! Jeszcze jestem w szoku, trudno mi uwierzyć, że po trzech latach tak zmieniło się moje życie i to w ciągu niecałego miesiąca. Jestem wdzięczna za słowa jakimi podzieliła się ze mną w listopadzie Regina Brett. Dzięki temu, że przyjęłam do siebie cały smutek i podziękowałam tamtemu miejscu za wszystko co mnie w nim spotkało było mi łatwiej wspiąć się o kolejny poziom w górę. Jestem szczęśliwa.

13 komentarzy

  1. Mocno wierzę w to, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Wtedy nie byłaś gotowa na zmiany, więc zmiany nie nadeszły. Teraz jesteś silniejsza, bardziej pewna tego czego chcesz i nadarzyła się okazja, byś mogła tę siłę i pewność wykorzystać. Trzymam kciuki za to, by to był dla Ciebie nowy, lepszy rozdział!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *