Podpalaczka, Stephen King, książka, recenzja

Stephen King – Podpalaczka

 

Vicky i Andy McGee dobrowolnie zgłosili się do pewnego eksperymentu, teoretycznie studenckiego, a w rzeczywistości przeprowadzonego przez tajną agencję rządową zwaną Sklepikiem. Zapewniono ich, że co najwyżej zostanie im wstrzyknięta nieszkodliwa substancja halucynogenna o nazwie Próba Sześć. Okazało się jednak, że był to niebezpieczny środek chemiczny, a młodzi ludzie obudzili się z talentem telekinezy, hipnozy czy telepatii.

 

W wyniku tego eksperymentu ich córeczka Charlene urodziła się z pewną umiejętnością – potrafiła wywoływać ogień samą siłą woli. Była podpalaczką, której dla własnego bezpieczeństwa lepiej było nie denerwować. Posiadany przez małą dziewczynkę talent pirokinezy bardzo zainteresował rząd. Pragnął zrobić z niej swojego króliczka doświadczalnego i wykorzystać ją do uzyskania zgody na przeprowadzenie kolejnego eksperymentu z Próbą Sześć. Aby osiągnąć swój cel, gotowi są posunąć się naprawdę daleko – nawet do zabójstwa matki Charlie. Po tym tragicznym wydarzeniu rozpoczyna się nieustanna ucieczka Andy’ego McGee oraz jego córeczki. W pościg za nimi rusza między innymi bezwzględny zabójca współpracujący ze Sklepikiem – John Rainbird. Ten jednooki Indianin nie tylko pragnie złapać małą dziewczynkę, ale z powodu swoich przerażających psychopatycznych skłonności, nawiązać z nią bardzo bliską relację.

 

„Nikt nie jest tak ślepy jak ten, co nie chce widzieć.”

 

Książka Stephena Kinga pod tytułem „Podpalaczka” nie zawiodła mnie. To kawał dobrej lektury poruszającej temat walki o wolność, a także o pojęciu dobra i zła – w szczególności w oczach dziecka. Jednakże spotkałam się z o wiele ciekawszymi fabułami w książkowym dorobku mistrza grozy. Z drugiej strony zauważyć należy, że jest to jedna z pierwszych książek Kinga i być może w tym czasie jeszcze nie był tak „wyrobiony” jako pisarz. Szczerze przyznam, że w przypadku tej pozycji trochę się wynudziłam. W szczególności na samym początku, gdzie autor za bardzo wszystko rozwlekał. Tak naprawdę dopiero pod sam koniec ciężko było mi się od niej oderwać – wówczas akcja w końcu nabrała rozpędu i z lekkimi wypiekami na twarzy czytałam jak to wszystko się zakończy.

 

Według mnie największym plusem książki „Podpalaczka” jest przedstawienie całej historii z perspektywy różnych, świetnie wykreowanych postaci – w szczególności Charlie McGee czy Johna Rainbirda. Niestety to za mało, aby ta pozycja trafiła na listę moich ulubionych książek mistrza grozy. „Podpalaczkę” mogę polecić, ale na pewno nie osobom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze Stephenem Kingiem. Zaznaczę jednak, że książka jest o wiele lepsza od jej ekranizacji. Jeśli więc ktoś zastanawiałby się do której wersji ograniczyć się w tym przypadku, to zdecydowanie polecam sięgnąć po słowo pisane.

 

10 komentarzy

  1. Pomysł na fabułę świetny! Ale szkoda, że początek Cię wynudził, bo mnie najprawdopodobniej też… Sięgnęłabym po film, ale skoro też nie jest jakiś super, a w tym przypadku książka lepsza, to odpuszczę całkowicie. King nie zawsze trzyma wysoki poziom, więc ciężko mi dobrać lekturę dla siebie…

    1. Własnie mi sama fabuła nie do końca przypadła do gustu. Znaczy – sam motyw zjawisk paranormalnych, w tym pirokinezy – rewelacja! Ale już kwestie dotyczące Sklepiku, wiecznej ucieczki… trochę mnie nudziły. :) O wiele bardziej podobało mi się wykorzystanie talentu psychokinetycznego w pierwszej książce Kinga – „Carrie”. Tam pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. :D A na początek polecam sięgnąć po „Misery” albo „To”. Wiele osób poleca również „Cmentarz Zwieżąt”. :)

  2. Ta 'Podpalaczka’ czeka u mnie na półce już chyba drugi rok. Mam nadzieję, że będzie z nią jak z 'Misery’, też sobie stała spokojnie i czekała, a ja nie wiedziałam, że to taka świetna historia dopóki po nią nie sięgnęłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *