„Małe szczęście. Własnoręcznie zbudowana historia” – Dee Williams
Uwielbiam czytać książki poruszające tematykę szczęścia, dlatego z ogromną przyjemnością sięgnęłam po dzieło Dee Williams „Małe szczęście, Własnoręcznie zbudowana historia”. Byłam ogromnie ciekawa jak wygląda życie autorki w jej niewielkim domu, a także jak w ogóle doszło do tego, że się w nim znalazła.
Książka „Małe szczęście, Własnoręcznie zbudowana historia” z jednej strony jest poradnikiem, a z drugiej dziennikiem Dee Williams. Autorka opowiada, w jaki sposób wpadła na pomysł własnoręcznego wykonania małego domku na kółkach. Następnie opisuje jak przebiegały prace nad jego stworzeniem. Zwraca przy tym uwagę na jakie przeszkody napotykała się w trakcie budowy, jak również po zamieszkaniu w domku na przyczepie.
Od jakiegoś czasu staram się, aby mieć jak najmniej rzeczy wokół siebie. Zdałam sobie sprawę, że zbyt duża ilość przedmiotów w moim otoczeniu sprawia, że czuję się przytłoczona. Jednak raczej nie potrafiłabym żyć tak jak autorka „Małe szczęście, Własnoręcznie zbudowana historia”. Podziwiam Dee Williams za silną wolę, determinację, a także za odwagę. Z moją wyobraźnią nie byłabym w stanie mieszkać sama (albo tylko z psem) w takim domku. Czuję, że bałabym się zasnąć w zwykłą noc, a gdyby doszła do tego jeszcze burza, to chyba bym zwariowała.
Jednak chociaż nie zdecydowałabym się na tak radykalne i ryzykowne zmiany w swoim życiu, to pozycja Dee Williams „Małe szczęście, Własnoręcznie zbudowana historia” jest dla mnie bardzo inspirująca. Spostrzeżenia autorki niejednokrotnie skłoniły mnie do refleksji. Przede wszystkim przypomina w swojej książce o tym, że czasami w życiu trzeba po prostu zwolnić, aby poczuć się szczęśliwym. Warto się zatrzymać i docenić to, co się ma, a także to co nas otacza. Zachwycić się przyrodą czy skoncentrować się na przeżywaniu danej chwili – spędzonej samemu bądź w gronie bliskich osób.
„Odkryłam nowy sposób patrzenia na niebo, zimę, deszcz, sąsiadów i na samą siebie, a także nowe sposoby spędzania czasu. A co najważniejsze, przypadkiem odkryłam nowy rodzaj szczęścia, w którym nie chodzi o to, żeby mieć, co się chce, ale o to, żeby chcieć tego, co się ma.”
Styl jakim posługuje się Dee Williams jest lekki i przyjemny w odbiorze. Historia jej życia sprawia, że ciężko się oderwać od czytania. Cieszę się, że trafiłam na książkę „Małe szczęście, Własnoręcznie zbudowana historia” i miałam okazję ją przeczytać. Spędziłam przy niej naprawdę miło czas, a przy okazji dowiedziałam się o ciekawych i funkcjonalnych rozwiązaniach, które mogą być przydatne nie tylko przy budowie niewielkich domów na przyczepie.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Znak, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję: