Ubiegły rok dał mi popalić i to ostro. Już to po ślubie straciłam grunt pod nogami, a kiedy wydawało mi się, że już zaczyna wszystko się układać, zaczęło się trzęsienie ziemi i tajfun jednocześnie. Miałam wrażenie, że fundamenty, które tak skrupulatnie budowałam od dziecka w jednej chwili zostaną zniszczone. Pierwszy raz zderzyłam się z myślą, że jedno z moich największych marzeń nie zostanie spełnione przez jeden głupi błąd spowodowany chęcią bycia dobrym w nieodpowiedni sposób oraz „życzliwością” osoby, która postanowiła ten fakt wykorzystać. Moja psychika była w fatalnej kondycji, kiedy mogłam jedynie bezsilnie patrzeć i czekać na cud, żeby to wszystko dobrze się skończyło. Dlatego też nie chciałam pisać podsumowania tego roku. Miałam wtedy w głowie tylko jedną myśl – „A co ja mam w nim napisać, że był koszmarny, jeden z najgorszych w moim życiu?”
Dlaczego jednak zdecydowałam się o nim napisać, a przed wszystkim skupić się na powodach, dzięki którym nie spisuję 2016 roku na straty? Jak już kilkakrotnie wspominałam, w święta pewne osoby włamały się na moje konto Instagram i usunęły mniej więcej 50 zdjęć. Piękny prezent na święta, prawda? Co najlepsze, to była nagroda dla mnie za chęć bycia dobrą. Niektórzy ludzie potrafią naszą dobroć nadużywać – te osoby do tej grupy zdecydowanie należą, a jak się zwróci im uwagę to jedyne, co potrafią, to się mścić. Ale wiecie, mówi się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Wierzę w karmę, która prędzej czy później powraca. To co mogłam zrobić sama, to zrobiłam, a teraz staram się naprawić to, co ktoś zniszczył. Między innymi staram się regularnie na nowo dodać część usuniętych zdjęć w formie wspomnień. Akurat wszystkie pochodziły z drugiego półrocza, czyli z okresu podczas którego zaczęło się moje piekło na ziemi. W opisie pod jednym z ostatnich, które wstawiłam, napisałam „Jedno z najlepszych wspomnień z 2016 roku.”. I tuż po tym jak moje palce utworzyły takie zdanie, zaczęłam rozmyślać ile cudownych sytuacji mnie spotkało. Przecież to w tym roku stworzyłam kolejne posty z cyklu Kolorując Codzienność, gdzie pisałam o małych wspaniałych rzeczach, które mi się aktualnie przytrafiały. A to sprawiło, że postanowiłam zebrać w jednym miejscu wszystko to z 2016 roku za co jestem wdzięczna. Ania Kęska z bloga Aniamaluje wielokrotnie wspomina o tym, jak ważne jest ćwiczenie wdzięczności wykonywane każdego dnia. Ja dziś je zrobię, ale w kontekście całego roku. Oczywiście nie będą to wszystkie powody, ponieważ te najbardziej prywatne zostawiam tylko sobie i moim najbliższym. :)
1. Walentynki spędzone w Warszawie. Najpierw byliśmy na basenie, a potem poszliśmy na Stare Miasto, gdzie Ratusz zorganizował wiele atrakcji. Zrobiło nam się miło, kiedy organizatorzy zaczęli zachwycać się naszym ślubnym zdjęciem. Przeszliśmy się również na Plac Powstańców Warszawy, gdzie znajdował się idealny dla mnie napis o tym, że kocham Warszawę. ;) A wiecie jakim romantycznym walentynkowym posiłkiem jest jedzenie z mężem kanapki ze smalcem i ogórkiem na Starym Mieście? Nie zamieniłabym go na żaden inny. ;D
2. Spotkanie z dwójką moich przyjaciół ze Szczecina, w tym z Anetą, która również prowadzi bloga – AnetaWojtiuk. Przez dość sporą odległość widzę się z nimi bardzo rzadko, więc to jedno z najwspanialszych wspomnień z tego roku. Cieszyłam się, kiedy mogłam wreszcie im pokazać swoje ukochane miejsca w Warszawie i spędzić z nimi naprawdę świetnie czas.
3. Wypad z Pawłem na łyżwy. Drugi w moim życiu! Szło mi o wiele lepiej niż w liceum, ale jeszcze przede mną długa droga. :) Wcześniej skoczyliśmy jeszcze na spacer po Placu Grzybowskim, który spodobał mi się po obejrzeniu filmu „Dzień dobry, kocham cię!”, a na którym nigdy wcześniej nie byłam.
4. Dzień kobiet spędzony z Pawłem… na bieganiu. Poszliśmy na ok. 6 km bieg zorganizowany przez Sklep Biegacza, a prowadzony przez pacera NRC Dominika. Jedna z najbardziej inspirujących znajomości tego roku! Dominik, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię poznaliśmy! Niedługo potem ponownie wybraliśmy się do Sklepu Biegacza, tym razem na drugi w moim w życiu bieg na 10 km i to w profesjonalnych butach do biegania. :) Niesamowite przeżycie i próba swoich sił. Nie mogę doczekać się poprawy pogody, kiedy ponownie z przyjemnością zacznę biegać.
5. Udało mi się wygrać podwójne zaproszenie na Restaurant Week do wybranej restauracji. Randka z Pawłem w restauracji Kuchnia Warszawska to był strzał w dziesiątkę. Więcej o tym możecie przeczytać we wpisie dotyczącym tego miejsca, o tutaj. Niedługo potem otrzymałam zaproszenie od mojej ulubionej Mieszkanki Warszawy Edie Maciejewskiej na inaugurację portalu iugotowane.pl, gdzie spotkałam się ze znajomymi z blogosfery, poznałam mnóstwo wspaniałych osób oraz spróbowałam przepysznych dań. Pierwszy raz w życiu jadłam stejka! Pycha! A jeśli będziecie kiedykolwiek chcieli skorzystać z boksa kulinarnego z portalu iugotowane.pl to polecam Wam z czystego serca risotto z cukinią i serem pecorino. Niebo w gębie! Na samą myśl mi ślinka cieknie.
6. W 2016 roku postawiliśmy z Pawłem na biegi charytatywne. Najpierw wzięliśmy udział w Charytatywnym Marszobiegu Dar Serca, a jakiś czas później w Onkobiegu. Później pomagaliśmy również razem z Dominikiem Goskiem i zebraną przez niego ekipą przy The Color Run. Dobrze jest pomagać tym, którzy potrzebują pomocy i ją doceniają.
7. Dla niektórych to jest nic, ale ja cieszyłam się jak dziecko, kiedy na Instagramie insta_warsaw, doceniło moje zdjęcie i wstawiło je u siebie. Wtedy też zobaczyłam jak ważna jest promocja w social mediach i to, że mam mało serduszek pod zdjęciami nie oznacza, że dane zdjęcie jest złe. :)
8. Nie wyjechaliśmy nigdzie na pierwszą rocznicę ślubu, ale za to upamiętniliśmy rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego podczas rejsu łodzią Taxi Wisła w czasie Godziny W. Moim marzeniem zawsze było, żeby przepłynąć się Wisłą i w tym roku udało się je zrealizować i to w tak ważnym dniu. Powstanie Warszawskie było nawet wybranym przeze mnie tematem na maturze ustnej z polskiego.
9. Wizyty w Legal Cakes również należy uznać za udane. Nie ma to jak znaleźć się w magicznym miejscu, w którym można jeść zdrowe słodycze, takie na legalu! :D Więcej o tej fantastycznej kawiarni możecie przeczytać w moim poście, o tutaj.
10. Warsaw Challenge, na który ledwo dotarłam, ale na szczęście się udało. Koncert ukochanych raperów – Quebonafie oraz Łony, a na deser występ Masta Ace. Czego chcieć więcej? Wiem! Urodzin Quebo w BALu, na których mogłam z nim zamienić kilka słów. Cudowne wspomnienia!
11. Pierwszy w moim życiu Festiwal Kolorów, na dodatek z moim mężem! Jako miłośniczka Indii kocham takie imprezy. Przypomina mi to indyjskie święto Holi, które mam nadzieję kiedyś będę miała okazję obchodzić właśnie w tym kraju.
12. Wspomniane już wcześniej Biegnij Warszawo oraz Run or Death. Uwielbiam patrzeć jak Paweł biega i mu kibicować. Daje mi to niesamowitą radość. Czuję wówczas także ogromną dumę z mojego męża. :)
13. Trening Marty Hennig. Do samego końca zadawałam sobie w głowie pytanie „jechać czy nie jechać?”. W końcu zrobiłam to, co zawsze w takich przypadkach. Zadałam sobie inne pytanie. „Czy jeśli nie pojedziesz, to potem będziesz tego żałować?”. Odpowiedź była twierdząca, więc pojechałam. Później okazało się, że wygrałam główną nagrodę w konkursie, który wówczas zorganizowała wspólnie z Decathlonem. I jak tu się nie cieszyć?
14. Spotkanie z Krzysztofem Gonciarzem oraz Kasią Mecinski. Miałam z niego zrezygnować, ale los chciał, żebym trafiła zarówno na imprezę do klubu Niebo zorganizowaną przez Gonciarza, jak również na spotkanie w Teatrze 6. piętro. Ogromnie się cieszę, że jednak miałam okazję się tam znaleźć.
15. Wyjazd do Jeleniej Góry oraz Szklarskiej Poręby. Potrzebuję teraz dużo wyjazdów, żeby odpocząć, nabrać dystansu do wielu spraw i oderwać się od rzeczywistości. Ten wyjazd bardzo mi pomógł i dzięki nim miałam siłę stoczyć tę przykrą wojnę w święta. Więcej o tym wyjeździe możecie przeczytać tutaj.
16. Blogowigilia z Anetą. Drugie nasze spotkanie w tym roku, a na dodatek na blogerskiej imprezie. Było niesamowicie! Już nie mogę doczekać się następnej. :)
I na tym punkcie skończę. 16 powodów dzięki którym nie spisuję 2016 roku na straty. A Wy jak wspominacie ten rok? Znajdziecie w nim dobre wspomnienia? Może na pierwszy rzut oka wyda się w tam straszny, ale kiedy się w nim zagłębicie, również się okaże, że miały także miejsce przyjemne chwile, cudowne momenty czy niezapominane przeżycia? Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzach. :)
Ciesze się, że spotkania ze mną przyczyniły się w choć niewielkim stopniu do tego, że ten 2016 rok wcale nie był taki beznadziejny. To dobrze, że znalazłaś miłe chwile i doceniłaś to, co miałaś. To bardzo ważne, by być wdzięcznym za takie „rzeczy”. Wciąż się tego uczę ;)
Ja jak widać, tez się jeszcze tego uczę. :) Przyczyniły i to w bardzo dużym stopniu, a nie niewielkim! :*
Oluchna,tak jak napisałaś, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. ;)
Wyciągajmy wnioski i lećmy do przodu.
Buziaki! :*
Zawijam kiecę i lecę :D Buziaki! <3 :*
Choćbym się nawet postarała, nje umiałabym znaleźć zbyt wielu dobrych wspomnień z 2016 :( To był najgorszy rok mojego życia, oby podobne się już nie zdarzały.
Może weź kartkę i zapisuj na niej pozytywne wspomnienia. Może jednak się okaże, że jest ich sporo. :) Pamiętaj o docenianiu małych rzeczy. Pomocne są przy robieniu takich list zdjęcia robione w danym okresie, które mogą przypomnieć Ci o wielu sytuacjach. :)
Dobrze, że mimo wielu przykrych rzeczy, jakie Cię spotkały, odnalazłaś te miłe chwile. O nich warto pamiętać!
Świetne podsumowanie :) Miałaś bardzo udany rok ;)