Z 2016 rokiem jest coś nie tak. Już dawno nie dostałam tak wiele i tak mocnych kopniaków od życia jak w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. I słuchając innych ludzi zauważyłam, że nie jestem jedyna. Mam nadzieję, że nadchodzący rok będzie o wiele lepszy. Ale nie chciałam czekać do stycznia. Potrzebowałam wyjechać. Chociaż na chwilę, na dzień bądź dwa. Odciąć się od wszystkiego chociaż na krótki moment. Wreszcie odpocząć psychicznie.
Z kuzynem i jego dziewczyną rozmawialiśmy o wspólnym wyjeździe już kilka miesięcy wcześniej, ale chcieliśmy poczekać aż zakończy się pewna istotna, chociaż ciężka dla mnie sprawa. Gdyby nie jeden, najmocniejszy kopniak to w ogólnie nie byłoby tematu, a tak to pojawiła się kolejna kłoda pod nogami i musiałam skupić się na niej całkowicie, żeby wyjść z tego w jak największym kawałku. A przyznam Wam szczerze, że łatwo nie było i psychikę miałam mocno nadszarpniętą. Dlatego tym bardziej potrzebowałam tego wyjazdu na gwałt.
Zależało mi na tym, żeby pojechać w góry. Chciałam poczuć ich chociaż namiastkę. Ale jako, że nie czuliśmy się gotowi na chodzenie po nich w zimę, a na nartach bądź czymś podobnym nie planowaliśmy jeździć, zdecydowaliśmy się na kierunek – Jelenia Góra i Szklarska Poręba. Tym bardziej, że w tym drugim mieście mój brat ma przyjaciółkę, którą od dobrych kilku lat planował odwiedzić. Wreszcie nadarzyła się okazja, albo w końcu ją stworzyliśmy.;) Kupiliśmy bilety miesiąc przed wyjazdem i nie było mowy, żeby tym razem poszło coś nie tak!
Wyjechaliśmy całą piątką 4 grudnia w nocy, a 5 grudnia około ósmej rano wysiedliśmy w Jeleniej Górze. Jechaliśmy bardzo długo – jakieś 11h, ponieważ pociąg miał trasę przez Poznań. Było to dosyć meczące, ale daliśmy radę! Tak w ogóle to była pierwsza nasza wspólna podróż pociągiem, więc tym bardziej cieszyliśmy się oboje z P., że przy okazji dodatkowo zrobimy razem coś nowego.
Zwiedzanie zaczęliśmy od jeleniogórskiego rynku oraz Ratusza. Zobaczyliśmy także tramwaj na placu ratuszowym, który jest jednocześnie kioskiem z pamiątkami. Niestety podczas naszego pobytu był zamknięty. Pochodziliśmy jeszcze chwilę po uroczych uliczkach, jednak szybko odczuliśmy mroźną pogodę panującą w Jeleniej Górze. Z tego powodu naszym priorytetem stało się szukanie ciepłego miejsca, w którym będziemy mogli wypić gorącą herbatę i się wygrzać.
Wybór padł na cukiernię Bristolka na ulicy 1 maja. Ja zdecydowałam się na przepysznego gofra z owocami oraz gorącą zieloną herbatę. Paweł wziął dla siebie finezję malinową, ale mi ona jakoś nie podeszła. Nie była zła, ale bez rewelacji. Niestety nie udało nam się za bardzo ogrzać, bo ruch w cukierni był spory i drzwi ciągle były otwierane przez co non stop do środka dostawało się zimne powietrze.
Pochodziliśmy jeszcze trochę po starówce, minęliśmy między innymi interesującą rzeźbę „Porwanie Europy”, która związana jest z mitologiczną postacią Zeusem. Ale w końcu stwierdziliśmy, że wypadałoby zjeść w końcu coś bardziej treściwego. Jako, że nadeszła już godzina otwarcia restauracji, skierowaliśmy swoje kroki to wcześniej upatrzonej Kuźni Smaku mieszącej się na placu Ratuszowym.
Również w tym miejscu nie byłam oryginalna i zamówiłam sobie ponownie zieloną herbatę. Skradłam jeszcze Pawłowi parę łyków grzanego piwa, jednak nie żałuję swojego wyboru.:D Ogólnie tego dnia miałam niezwykłą fazę na zieloną herbatę. Oby zdarzała mi się ona częściej!;) Z dań głównych zdecydowałam się na pierogi z kapustą i grzybami, a Paweł na bigos. Yummy! Aż ślinka cieknie na samo wspomnienie.;)
Z pełnymi brzuszkami postanowiliśmy skierować swoje kroki do hotelu. Po drodze minęliśmy miejsce, które skradło moje serce! Nazywaliśmy tę część Jeleniej Góry „Osiedlem prawników”, ponieważ na każdym kroku można spotkać tabliczki informujące o siedzibie radców prawnych, adwokatów, notariuszy czy komorników. Minęliśmy nawet Sąd Rejonowy. Ale nie tylko z tego powodu zachwyciło mnie to miejsce. Jest po prostu niesamowicie klimatyczne i piękne! Szczególnie ulica Mickiewicza mnie oczarowała. Na dodatek prowadziła prosto to cudnego parku Wzgórze T. Kościuszki, po którego przejściu okazało się, że byliśmy już na przeciwko swojego hotelu.
Hotel Mercure, w którym się zatrzymaliśmy spełnił nasze oczekiwania. Mieliśmy naprawdę śliczny apartament. Może nie był idealny, ale nie potrzebowaliśmy nie wiadomo jakich wygód. Szczególnie, że mieliśmy spędzić tam tylko jedną noc. Po odświeżeniu się spotkaliśmy się na chwilę z przyjaciółką mojego brata, a potem pojechaliśmy taksówką do Term Cieplickich. Jeżeli kiedykolwiek będziecie w tamtych okolicach to koniecznie tam zajedźcie! Pobyt w termach to zdecydowanie moje najlepsze wspomnienie z tego wyjazdu! Niestety nie mam żadnych zdjęć ani nagrań, więc musicie mi uwierzyć na słowo – było fantastycznie!
Powiem wam, że zaczynam się irytować moim brakiem umiejętności pływania, bo baseny coraz bardziej uwielbiam! Mam jednak wrażenie, że za każdym razem coraz bardziej przekonuję się do wody i w końcu uda mi się samodzielnie popłynąć. Na razie korzystałam z pomocy męża, czego skutkiem są niesamowite wspomnienia, chociażby ze wspólnego wypłynięcia na zewnętrzny basen. Nigdy nie sądziłam, że odważę się na coś takiego w tak mroźną pogodę! A jak spróbowałam to najchętniej zostałabym tam już do końca. Ale musiałam się powstrzymać od tego pomysłu, bo w planach było jeszcze pójście na saunę, a chłopaki chcieli skorzystać także ze zjeżdżalni. Tak w ogóle wizyta w saunie to też mój pierwszy raz! Byliśmy najpierw w saunie infrared, a potem parowej. Bardziej odczułam tę drugą, ale i w pierwszej było świetnie. Niestety obie fińskie przez cały czas był zajęte. Ale chętnie powtórzę to jeszcze nie raz, więc może na fińską gdzieś też się załapię. Posiedzieliśmy potem jeszcze z jacuzzi, a potem poszłam jeszcze z Pawłem na chwilę do groty śnieżnej, co tez było dla mnie wyjściem ze strefy komfortu. Na koniec wróciliśmy na zewnętrzny basen. Jeżeli się nie mylę to podczas tego pobytu byliśmy zarówno w basenie termalnym zdrojowym jak i norweskim. Jednakże mogę się mylić, bo jeden zewnętrzny basen (a przynajmniej jego część) był zamknięty. Ale się rozpisałam! To dlatego, że naprawdę mi się tam podobało i już marzę, żeby wrócić do takiego miejsca.:)
Po powrocie poszliśmy na Stare Miasto coś zjeść. Po drodze spotkaliśmy Jelenia, który jest oczywiście symbolem Jeleniej Góry. Tym razem trafiliśmy do Restauracji Metafora, która wcześniej zwróciła naszą uwagę swoją nazwą. Crespelle ze szpinakiem, które tam jadłam zapamiętam do końca życia. Było takie przepyszne! Ale uraczyli mnie tak dużą porcją, że byłam w stanie zjeść tylko połowę. Drugą musiałam oddać Pawłowi, który wcześniej zjadł swojego steka z piersi kurczaka podanego sałatką i frytkami. A do picia… standardowo zielona herbata. No powiedźcie, że jesteście zaskoczeni?:D
Następnego dnia około 11 wyruszyliśmy do Szklarskiej Poręby. Mieliśmy wyjechać wcześniej, ale mój organizm od jakiegoś czasu ma tak, że jeśli nie przeznaczy 8h na sen, to za nic nie zmusi się go do wstania. Bunt na pokładzie i tyle! Do tego pociąg, którym mieliśmy jechać został odwołany, a zamiast niego mieli podstawić nam autobus. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Okazało się, że tylko my jedziemy i kierowcy wysadzili nas w miejscu gdzie mieliśmy o wiele bliżej do celu naszej podróży niż z PKP.
Trochę wydłużyliśmy i utrudniliśmy sobie drogę, ponieważ nie poszliśmy szosą jak nas kierowali, a skierowaliśmy się od razu na szlak turystyczny, żeby popodziwiać widoki. Grzechem byłoby pojechać w góry i chociaż po taki szlaku trochę nie pochodzić. A ja przy okazji mogłam przetestować swoje nowe buty z Decathlona.;)
Celem naszej podróży był Wodospad Szklarki. Osoby, które mi mówiły, że w Jeleniej Górze są piękne wodospady mówiły prawdę. Ten był naprawdę śliczny i chciałabym zobaczyć go jeszcze raz wiosenną porą. Chcieliśmy jeszcze zobaczyć Wodospad Kamieńczyka, ale niestety nie starczyło nam czasu. Zawsze to pretekst, żeby kiedyś przyjechać tu jeszcze raz.;)
Po zobaczeniu Wodospadu wróciliśmy autobusem do centrum Szklarskiej Poręby, gdzie poszliśmy się posilić. Planowaliśmy iść do restauracji Niebo w gębie, ale niestety akurat w tym okresie była zamknięta. Tym sposobem padło na spotkaną po drodze Michałową Gospodę, w której też było dobrze. Jedzenie smaczne, wnętrze przytulne, a obsługa sympatyczna. Tym razem postawiłam na rybę – halibuta. Ale najpierw uraczyłam się pysznym kapuśniakiem. Paweł wybrał dla siebie bigos i oczywiście podzieliłam się z nim swoją rybą, bo całej bym nie zmieściła.;D W Michałowej Gospodzie spotkaliśmy się po raz drugi z przyjaciółką mojego brata, która potem odprowadziła nas na autobus do Jeleniej Góry. Tam skoczyliśmy jeszcze na chwilę do Galerii Sudeckiej, a potem na nocny pociąg do Warszawy.
To był krótki trip po dwóch polskich miastach, ale cieszę się, że się na niego zdecydowałam. Naprawdę taki wyjazd był mi potrzebny. Na pewno w tamte rejony wrócimy jeszcze jak będzie cieplej. Naszym celem prawdopodobnie będzie Karpacz. Wtedy już na pewno będziemy chcieli zdobyć jakiś nasz pierwszy wspólny górski szczyt. Mam nadzieję, że 2017 rok będzie przyjazny naszym podróżom, bo w planach mamy ich sporo… ;)
No fazę na zieloną herbatę miałaś niezłą skoro nawet w Święta ją piłaś.😊
Oby moja faza trwała już przez całe życie! :D
Tyle pięknych miejsc! Może wybierzemy się latem? :D A zielona herbata jest pyszna!
Z Tobą wszędzie o każdej porze dnia i nocy <3 :D
Cudowne zdjęcia, narobilas mi smaka na gofra 😁
Jak sobie teraz o nim przypomniałam to sama mam na niego ochotę :D
Super fotki. Tez bym pojechala na jakis wypad w gory. Zazdroszcze :)
Pozdrawiam
A co Cię powstrzymuje przed wyjazdem? Trzeba kombinować aż się uda. :) My planujemy na lato kolejną podróż w góry :)
Wow! Zapierające dech w piersiach zdjęcia przyrody i miasta – piękne okolice. Nie wspomnę już o daniach, które na Twoich zdjęciach wyglądają apetycznie :). Fajny wpis – Polska jest piękna!
Cóż za szczegółowa relacja :) bardzo miło się czytało, jak ktoś z daleka widzi moją rodzinną Jelenią Górę. Fajnie, że chcecie tu wrócić. Karpacz jest mocno turystyczny i w sezonie jest tu tłuuum ludzi. Jeśli nie lubicie chodzić po górach polecam żeby wjechać na Wielką Kopę wyciągiem (to fajne przeżycie, a świat widziany z góry naprawdę zachwyca. Z Wielkiej Kopy już nie daleko na Śnieżkę. Na samą górę można wjechać kolejką gondolową po czeskiej stronie.
Dziękuję za podpowiedzi. Tak naprawdę po górach jeszcze nie chodziliśmy, ale chcemy to nadrobić i mam nadzieję, że to pokochamy. :) Uwielbiam podziwiać świat z góry, dlatego nawet w miastach szukam punktów widokowych. Jest taki w Jeleniej Górze?
Też lubimy punkty widokowe i zawsze jak zwiedzamy miasta to szukamy najwyższych punktów by popatrzeć na świat z góry :). W Jeleniej polecam Wzgórze Szybowcowe, po drugiej stronie kotliny niż wy mieszkaliście – przepięknie widać całe miasto oraz góry w tle. Niżej jest też „grzybek” – wieża widokowa na szczycie wzgórza szybowcowego.
Myślałam, że może jest coś tez w samym Rynku, bo widziałam u kilku osób na Instagramie takie zdjęcia z góry na Ratusz. :)
Krótkie wypady to super sposób na przewietrzenie głowy, a Jelenia Góra i Szklarska Poręba to bardzo dobry cel wyjazdu :)
Byłam w tamtych rejonach 3 miesiące po Tobie :) Wprawdzie przez Jelenią wyłącznie przejeżdżałam, bo docelowym kierunkiem był Karpacz (jeśli jeszcze nie zrealizowałaś planu to gorąco polecam!), ale po przeczytaniu (+ obejrzeniu!) żałuję, że tą Jelenią potraktowałam tak po macoszemu… ;)
Piękne zdjęcia! Fajna relacja, musimy kiedyś odwiedzić te strony :)
Nawet nie wiesz jak zazdroszczę Wam zwiedzania Polski, nie byłam tam od 4 lat!
Na przyszłość polecam zdominowanie wycieczki pobytem na szlaku, bo jest gdzie chodzić w Karkonoszach. Na początek np. Szrenica.
Sama nie wiem co piękniejsze, te widoki czy pierogi :D
Ja bardzo lubię takie krótkie wypady, bo lepsze to niż nic ;)
Szklarska Poręba to fajne miejsce na wędrówki, a Jelenia Góra niezła baza wypadowa :)
W relacjach zimowych to ja najbardziej lubię oglądać … jedzenie ;-)
Zafrapowała mnie ta rzeźba Porwanie Europy- jakoś jej nie pamiętam!
Do Szklarskiej Poręby mam spory sentyment, choć może bardziej do jej położenia niż samego miasta. Ale zawsze chętnie tam wracam :)
Z mojego rodzinnego miasta mam bardzo niedaleko, więc często tam bywałam i z chęcią wracam ;)
Zdjęcia wodospadu są świetne! Naprawdę robią wrażenie :)
Śnieg na zdjęciach robi robotę!