Wczoraj moja przyjaciółka, którą traktuję jak swoją starszą siostrę, oraz mój znajomy z poprzedniej pracy zawarli związek małżeński w magicznym i przepięknym miejscu jakim jest Pałac Ślubów przy ulicy Plac Zamkowy 6. Bałam się, że nie uda mi się uczestniczyć w tym, również dla mnie, ważnym dniu. Całą środę i czwartek leżałam w łóżku z bolącym gardłem i temperaturą. W piątek było już dobrze, a przynajmniej tak mi się wydawało….

Wszystko było dobrze do jakieś 22:30. Potem gardło zaczęło mnie boleć z minuty na minute coraz bardziej. Najgorsze, że zapomniałam wziąć jakiegokolwiek leku. Herbaty, które piłam jedną za drugą nic nie pomagały… Przed 24 zostaliśmy zmuszeni przez moje gardło do pożegnania się ze wszystkimi i powrotu do mieszkania. Ale mimo wszystko dobry humor nadal nas się trzymał i nie przejmowaliśmy się dłuższym postojem nocnego autobusu, który miał awarię… a z mojego „skrzypienia”, szczególnie przy wypowiadaniu samogłosek, śmieliśmy się przez całą drogę.

Koszmar zaczął się dopiero rano, kiedy obudziłam się i… nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Teraz jeśli coś chcę powiedzieć, to tylko szeptem. Ale nawet to sprawia mi ogromny ból. Coś strasznego! Poszliśmy na dyżur do przychodni, ale jak zwykle trafiliśmy się na „panią doktor z powołania”, która nawet mnie nie zbadała, tylko przepisała leki. Nawet do gardła mi nie zajrzała, no bo i po co, nie… ? Mam nadzieję, że chociaż podane przez nią leki coś mi pomogą… Wiecie co jeszcze jest w tym wszystkim piekielnego? Jak ludzie mają do mnie pretensje, że nie rozumieją co mówię. Albo nie biorą pod uwagę, że powinnam teraz się oszczędzać i zadają mi głupie, bezsensowne pytania. Aż na język nasuwają się tylko dwa słowa – „szkoda gadać”. 

A tak wygląda moja dzisiejsza Blogowigilia… Plus soda oczyszczona, której aż mi się fotografować nie chciało. Bleh. 

Podsumowując. Ślub i wesele mojej przyjaciółki udał się znakomicie! Zabawa w gronie tak wspaniałych ludzi to czysta przyjemność! Mimo, że impreza odbyła się w gronie jedynie około trzydziestu osób, było naprawdę fantastycznie! Jestem również ogromnie szczęśliwa, że na wieczorze panieńskim poznałam Paolę, z którą od pierwszej chwili świetnie się dogadywałam i to z nią spędziłam lwią część wesela. No i z moim ukochanym partnera oczywiście. :)

Ale dzisiaj jestem lekko załamana tym, że nie mogę jutro wrócić już do pracy jak to sobie planowałam. Wydaje się to dziwne, nie? A jednak! Zaliczam się do ludzi, którzy swoją pracę lubią. :) Taki pracoholik ze mnie zdeczka się zrobił :)Ubolewam także nad tym, że w tym momencie powinnam być już w centrum Warszawy na Blogowigilii.. a gdzie jestem? Pod kołdrą, przyjmując lek za lekiem…Ale żeby nie marnować przymusowego czasu wolnego jutro od rana biorę się ostro za naukę. Sesja za pasem, a ja jestem w kropce. Hmm… może jednak jeszcze się dzisiaj wezmę za te Prawo Konstytucyjne.. Pomyślę. :D

Jak tylko otrzymam inne zdjęcia z wesela oraz uzyskam zgodę gości i pary młodej na ich publikację, to wam je pokażę. :) Tymczasem się z wami żegnam, miłego wieczoru! :) I zdrowia! Żebyście nie skończyli tak jak ja… ;)

26 komentarzy

  1. Na wszelkie choróbska najlepsze jest Oscillococcinum. Drogie jak jasny gwint, ale naprawdę pomaga. Nalepoej jednak zażyć, zanim infekcja rozwinie się na dobre, wtedy już jest gorzej, ale kiedy tylko czuję, że coś zaczyna mnie brać – jedna, dwie dawki i po kłopocie :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *