To był wieczór szóstego lutego ubiegłego roku. Kolejna rocznica ślubu moich rodziców. Zawsze tego dnia wpadam w wyjątkową nostalgię. Od kiedy tylko pamiętam uwielbiałam patrzeć na moich rodziców kiedy byli razem. Ich związek był dla mnie kwintesencją miłości. To od nich nauczyłam się, że o uczucie trzeba dbać każdego dnia, aby nigdy nie zgasło. Ich płomień był naprawdę potężny. Za każdym razem kiedy tata przytulał mamę, dawał jej buziaka kręciła mi się łezka w oku. Tak samo w chwili kiedy mama podawała z taką niewymuszoną czułością tacie kawę i porządny kawałek ciasta. Celebrowali każdą chwilę spędzoną razem. Kiedy moje koleżanki śniły o księciu z bajki ja marzyłam, żeby w przyszłości moje małżeństwo wyglądało tak jak małżeństwo moich rodziców…
Zawsze trzymałam to w sobie. Nikomu o tym nie mówiłam. Ale tego dnia miałam obok siebie Pawła. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że zaczęłam w końcu mówić na głos o wszystkim co tkwiło w moim sercu tak wiele lat. Wreszcie powiedziałam mu również o kolejnym pragnieniu. Czułam emocjonalną więź z datą ślubu moich rodziców. A dokładniej z tym, że moja mama wyszła za mąż rocznikowo w wieku 23 lat, ale dzień przed swoimi urodzinami. Marzyłam o tym samym. Chciałam wziąć ślub w wieku 23 lat, dzień przed urodzinami. Według kalendarza wypadało to 1 sierpnia 2015 roku.
Kiedy powiedziałam o tym Pawłowi, usłyszałam krótkie… „dobra”. Zaskoczona spytałam „ale co?”. Usłyszałam – „Weźmy wtedy ślub”. Byłam jeszcze w większym szoku. Zaczęłam mu mówić, że przecież to wiąże się z ogromnymi kosztami i dużymi nakładami czasu, żeby to wszystko zorganizować. Jego odpowiedź brzmiała „Wiem. Nie martw się o to. Poradzimy sobie. Weźmy wtedy ślub”.
Wiedziałam, że dużo ludzi będzie dziwił fakt, że zaczęliśmy organizować wesele przed zaręczynami. Doskonale zdaje sobie sprawę, że wiele osób na pewno stwierdziło, że wywierałam na Pawle jakiś nacisk, albo że postawiłam go przed faktem dokonanym. Ale to nie prawda i myślę, że teraz jest już wszystko jasne. Od początku mój związek opierał się na szczerej rozmowie, dlatego nawet zbytnio nie zdając sobie z tego sprawy, powiedziałam mu o jednym z moich najskrytszych marzeń. I wiecie co? To jest dla mnie o wiele bardziej wyjątkowe. Choćby nie wiem jakie zaręczyny Paweł mi zrobił nigdy by mnie nie zaskoczył tak jak tego dnia. Cieszę się też, że powiedziałam mu wówczas o wszystkim, że nie robiliśmy żadnych dziwnych podchodów, a decyzja o ślubie wyszła po prostu tak naturalnie. Nauczyłam się w dzieciństwie jeszcze jednego – sięgać po swoje marzenia. Jestem szczęśliwa z myślą, że dzięki jednej swobodnej, a z drugiej strony intymnej rozmowie będę stała na ślubnym kobiercu w chwili kiedy naprawdę tego pragnę. Gdyby nie ta rozmowa… prawdopodobnie nie byłabym w tym miejscu w którym jestem, a pewnie bym dodatkowo była sfrustrowana czy i kiedy Paweł zada mi to pytanie. Nie, nie chciałabym tak.
Niektórzy twierdzili, że skoro już ustaliliśmy wszystko to po co oświadczyny? Niektórzy określali zaręczyny jako zwykłą „formalność”, dla nas jednak były ważną częścią naszego związku i oboje pragnęliśmy, żeby ta magiczna chwila miała miejsce. Chcieliśmy też, żeby była to dla mnie niespodzianka. W dalszym ciągu nie wiedziałam kiedy, gdzie i w jaki sposób się to odbędzie. Tyle, że byłam spokojna, że nadejdzie to przed 1 sierpnia 2015 roku.;) Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że co to za frajda kiedy Paweł wie jak będzie brzmiała moja odpowiedź. Tylko w tym rzecz, że Paweł tak naprawdę nie wiedział. Stresował się mimo wszystko. W każdym związku pojawią się kłótnie, konflikty i nieporozumienia. U nas jest podobnie. Przez te 3 lata związku zdążyliśmy się już kilka razy zdrowo pokłócić. Nigdy nie było sytuacji, żebyśmy nie odzywali się do siebie przez kilka dni, bo oboje wiedzieliśmy, że coś takiego nie ma sensu. Kiedy doszło do zgrzytu – rozmawialiśmy. Nawet czasami krzyczeliśmy, ale zawsze wychodziło na wierzch to co nas dręczy. I czasami były momenty kiedy Paweł sam się przyznawał, że boi się jak będzie brzmiała moja odpowiedź. Ja go wówczas nie uspokajałam, bo sama momentami miałam chwile zwątpienia, o czym doskonale wiedział. Dlatego oświadczyny nie miały być jedynie formalnością. O związek trzeba dbać i ja tego od swojego partnera będę zawsze wymagać. Chcę być szczęśliwa w każdym aspekcie swojego życia i o to nieustannie jest moim priorytetem. Nie jestem również za tym, aby po każdym konflikcie kończyć związek. Bo to nie na tym rzecz polega. Jednak Paweł zdawał sobie sprawę, że może nadejść chwila kiedy mogę powiedzieć „Dość. To koniec”. A On miał jeszcze jedną małą dodatkową motywację do starania się, aby jednak była to pozytywna odpowiedź… w końcu wszystkie umowy ślubne były podpisane na niego…;)
Początkowo byłam bardzo ciekawa tego, kiedy Paweł mi się oświadczy. Wszystko wskazywało na to, że zaręczyny odbędą się 3 sierpnia… ale okazało się, że moja druga połówka postanowiła mnie zaskoczyć. I myślę, że to był dobry krok. Od tamtej chwili przestałam się zastanawiać co, kiedy i gdzie. Dlatego kiedy 11 listopada moja przyjaciółka zaczęła mnie wyciągać na spacer do parku niczego się nie domyślałam. A uwierzcie, w wolny dzień ciężko mnie wyciągnąć z domu bez Pawła. Jednak jakimś cudem Kasi się udało. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy po powrocie do mieszkania zobaczyłam moich rodziców i mamę mojego przyszłego męża, a do tego moich braci wyjątkowo elegancko ubranych! Od razu podeszłam do Pawła z pytaniem „mam się bać?”, ale oczywiście strugał głupa.;D
Zaczęłam się serio stresować. Nie spodziewałam się. Tak nagle. I to przy rodzicach! Zaczęłam myśleć nad tym, co wykombinował. W jaki sposób mi się oświadczy. Podczas jedzenia ledwo przełykałam kolejne kęsy… Jeszcze posadzili nas na przeciwko siebie. To było naprawdę podejrzane. Nagle usłyszałam głos Pawła, podnoszę głowę, patrzę, a on coś do mnie mówi szybko i nerwowo, tak że nic nie nie rozumiem… ale zobaczyłam serduszko przyklejone na spód jego miseczki i tekst na nim… „Wyjdziesz za mnie?”. Momentalnie poczułam łzy w oczach. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. On w tym czasie do mnie podszedł, kleknął przede mną i otwierając pudełeczko z pierścionkiem jeszcze raz zadał mi wcześniejsze pytanie. Naprawdę zapomniałam jak się mówi „tak”, więc powiedziałam do niego, czy mogę mu zrobić tak jak kiedyś na kasie.
Tu pozwolę sobie na małe wtrącenie – pierwszy raz Paweł powiedział, że mnie kocha w momencie kiedy był w pracy jeszcze wtedy na kasie, a ja przyszłam się z nim pożegnać bo jechałam na kilka dni do domu. W momencie kiedy wyznał mi miłość byłam w takim szoku, że się tylko uśmiechnęłam i odeszłam zostawiając go bez żadnej odpowiedzi. Dopiero później w rozmowie telefonicznej zdołałam mu odpowiedzieć.;)
W końcu jednak nie zostawiłam go bez odpowiedzi tak jak kilka lat wcześniej i powiedziałam upragnione „tak”, a potem rozpłakałam się normalnie jak bóbr. Wtuliłam się w niego i tak zostałam… dopóki nie dali mi chusteczki.;D Cieszę się, że Paweł się tak postarał, zaprosił rodziców, przygotował pyszne jedzenie i zrobił wszystko tak, że niczego się nie domyślałam. Tak więc widzicie, mimo wszystko zaręczyny były dla mnie ogromną niespodzianką! Cudowną, piękną i wzruszającą chwilą. Tylko mały Natan patrzył na mnie krzywo, że ciotka Go zdradziła.;)
_________
Ten tekst dedykuję moim rodzicom. Doskonale wiecie dlaczego. Kocham was.
A ja teraz siedzę i płaczę przed komputerem. Dzięki Paweł. Dobrze, że nikt mnie nie widzi :) Cieszę się razem z Wami i życzę Wam jak najwięcej miłości każdego dnia <3
Oj, żebyś wiedziała jak się powstrzymywałam od płaczu jak do Ciebie zadzwoniłam z nowiną :D Dziękujemy i tęsknimy za Tobą! <3
Ha, aż mam łzy w oczach. Cieszę się, że udało się Pawłowi Ciebie zaskoczyć :) Moje gratulacje <3
Zaczęłam się bać, że na naszym ślubie też będą wszyscy płakać :D Dziękujemy <3
Jasne, że będą płakać! Ale ze wzruszenia ;)
To zdanie Pawła – „Wiem. Nie martw się o to. Poradzimy sobie. Weźmy wtedy ślub” dosłownie jak żywcem wyjęte z książki! Dużo szczęścia Kochani i ślubu jak z bajki!
W takim razie chyba zacznę spisywać sobie teksty Pawła i potem wydamy wspólnie książkę :D Dziękujemy <3
U mnie nie było tak romantycznie. Wszystko wcześniej ustaliliśmy, jedynie rodzice nie wiedzieli o zaręczynach. Dla mnie w sumie nie ma to wielkiego znaczenia. Ważne, żeby była miłość :) Wszystkiego dobrego!
Mi mój mąż oświadczył się pół roku po poznaniu :-) Nakombinował się chłopak, chował kwiaty po parapetach :-) To było zaskoczenie ogromne kiedy po tak krótkiej znajomości zostałam narzeczoną :] Tyle, że ja jestem wdzięczna, że On to zrobił dwuosobowo :) Nie chciałabym żeby podczas zaręczyn była moja rodzina albo ktokolwiek w ogóle. To było po prostu dla mnie intymne, romantyczne i osobiste… I już prawie dekadę tworzymy nierozłączną, niekłócącą się parę :D Powodzenia Tobie również życzę :) !
Boszzzz… Do czego to doszło. Siedzę, czytam notkę i się wzruszam.
Gratuluję Wam z całego serducha!!!
Jej, nie znam Was, ale się wzruszyłam przy czytaniu tego wpisu! Mnie mój narzeczony oświadczył się tuż przed moim wyjazdem na wymianę do Hiszpanii. Zaskoczenia nie było, a i tak się popłakałam. Życzę Wam wszystkiego najlepszego :)
Ojj! Ja osobiście też się zawsze wzruszam w takich momentach. Łzy mi poleciały nawet kiedy zaręczali się tak naprawdę obcy dla mnie ludzie na Wedding Show Powiedzmy Tak :) Wam również życzę wszystkiego co najlepsze!:)
Ale historia! Gratulacje i wszystkiego najlepszego :)
Wspaniała historia, wzruszyłam się! Wszystkiego najlepszego dla Was <3