Aż do pierwszej wizyty w salonie ślubnym byłam pewna, że będę musiała swoją suknię szyć. Jestem bardzo drobna i wyjątkowo niska. Często mam problem z kupowaniem normalnych ubrań, więc znalezienie sukni ślubnej wydawało mi się czymś kompletnie niemożliwym. Na witrynach same suknie dla dziewczyn o figurach modelek – nie wyobrażałam sobie, że mogą mieć tam cokolwiek dla mnie.
Wizja szycia sukni nie za bardzo mi się podobała, bo chociaż miałam pewną wizję jak ma wyglądać, to obawiałam się, że może nie do końca projekt pasować do budowy mojego ciała i mojej osoby. Miałam świadomość, że będę o wiele spokojniejsza, widząc siebie od razu w tej sukni i mogąc ocenić czy to jest właśnie to.
Jednak już na samym początku panie z salonu poinformowały mnie, że możliwe jest sprowadzenie sukni w moim rozmiarze i później dopasowanie jej do mojego ciała. Z tą myślą w głowie rozpoczęłam pierwsze buszowanie po salonach w okolicach Kina Femina z moją przyjaciółką i bratem. W niektórych moja wizyta była bardzo krótka. Wystarczyło zobaczyć jak zachowuje się obsługa, żeby z danego miejsca od razu zrezygnować, nawet jeśli byłaby tam najpiękniejsza suknia świata.
EMMI MARIAGE
Emmi Mariage to pierwszy salon, który odwiedziłam. Trafiłam na moment, kiedy dopiero do salonu zaczęły trafiać suknie z nowej kolekcji, więc nie miałam wyjątkowo dużego wyboru. Jednak jedna suknia od razu wpadła mi w oko. W ten sposób przymierzyłam swoją pierwszą suknię ślubną w życiu, a była nią Bella z kolekcji 2015. Możecie ją zobaczyć na stronie internetowej salonu. Wtedy byłam nią naprawdę zachwycona, jednak kilka miesięcy później, kiedy poszłam przymierzyć ją jeszcze raz, poczułam, że to jednak nie jest ta wymarzona. Z tego powodu zaczęłam dalsze poszukiwania. Skupiłam się przede na salonach w okolicach ulicy Targowej, Kina Femina, ale także odwiedziłam La Mariee, który polecił mi Radek z Weselnego Drink Baru.
DIANA
Na kolejne buszowanie wybrałam się z drugą przyjaciółką i jej wówczas półrocznym synkiem. Myślałam już, że te poszukiwania będą bezowocne, jednak w ostatnim odwiedzanym tego dnia salonie zobaczyłam suknię, na widok której serce zabiło mi mocniej. Była kompletnie inna od mojego wyobrażenia idealnej sukni, ale miała to coś! Po jej przymierzeniu wiedziałam już czego szukam. W tej nie do końca podobały mi się pewne szczegóły takie jak rozmieszczenie kryształków na gorsecie, więc wzięłabym ją dopiero w momencie, gdybym nie znalazła lepszej. Ale czułam, że idę w dobrym kierunku…
WHITE/LA MARIEE
Za trzecim razem wybrałam się z trzecią przyjaciółką. Powróciłam po raz drugi do salonów na Kino Femina, a potem pojechałyśmy jeszcze do La Mariee. Ostatecznie znalazłam dwie suknie, w których się zakochałam – jedna była z salonu White, a druga właśnie z La Mariee – i ta była podobna do tej z Diany z tym, że wszystkie szczególiki były idealnie wykonane. Miałam przez chwile ogromny dylemat, którą wybrać. Każda miała coś w sobie. Suknia z White miała dodatkowo przewagę pod tym względem, że od razu była w kolorze zimnej bieli tak jak chciałam, a ta z La Mariee była kremowa i w ogromnym rozmiarze – topiłam się w niej praktycznie. Tak więc nie do końca wiedziałam jak będę wyglądała w tej sukni, ale białej i w mniejszej. Była też jeszcze kwestia ogromnej kokardy, która sprawiała, że suknia była przesłodka, jak taka w której kopciuszek idzie na bal, ale jednak mnie ona zdecydowanie przytłaczała. Musiałyśmy coś z nią zrobić, ale to było możliwe dopiero jak przyszłaby już moja suknia. Ryzyko za ryzykiem…
Postanowiłyśmy z przyjaciółką, że pojedziemy jeszcze raz do jednego salonu, a potem do drugiego przymierzyć obie suknie i wtedy w duchu zdecydujemy, która lepsza. Następnie swoją decyzję powiem na głos. Obie jednogłośnie zdecydowałyśmy – La Mariee.
Teraz wiem, że to był najlepszy wybór! Za każdym razem gdy na nią patrzę, to serce szybciej mi bije i wiem, że to jest właśnie ta jedna jedyna, wymarzona suknia ślubna! Żadnej innej bym mieć nie chciała. Chociaż przysporzyła mi ogrom stresów, to jednak ją wprost uwielbiam!
A dołożyła mi dodatkowych stresów z kilku powodów. Przyszła dopiero na niecały tydzień przed ślubem. To była moja wina, bo za późno zabrałam się za konkretne jej szukanie i zamówienie. Jeszcze dwa dni przed ślubem miałam ostatnie poprawki. Zamiast kokardy zdecydowałam się na przewiązany w pasie pas niebieskiego tiulu. W drodze po niego jeszcze się przewróciłam w autobusie… ale o tym innym razem.;) Wszystko wyszło tak jak sobie to wymarzyłam. Panie w salonie dopasowały mi jeszcze dwa welony: wymarzony długi i prosty do ślubu oraz krótki z małą ilością delikatnych kryształków na wesele, a także również delikatną biżuterię. Wtedy już na dobre zaczęły łzy szczęścia kręcić mi się w oczach. Byłam stuprocentowo pewna – to ta jedyna.
Jeśli jesteście ciekawi sukni z salonu White wpiszcie sobie w google: sweetheart 6007. Tu zmiany miały być takie, że zostałby usunięty ten przezroczysty materiał, a w pasie miały być doszyte jakieś cyrkonie czy diamenciki w pewnych miejscach. Nie chciałam żadnych bolerek, bo jestem drobna i nawet krawcowa powiedziała, że one mnie przytłaczają. W kościele zasłoniłam ramiona welonem. Myślę, że to było wystarczające.
A no i spełniłam swoje marzenie o wiązanym gorsecie. Było z nim dużo zabawy, a efekt mnie powala cały czas. Najlepsze jest to, że przy kolejnych wizytach w salonie – przy zamówieniu sukni i później przy jej przymiarkach był ze mną mój brat. Przy pierwszej była jeszcze z nami Marysia z bloga Kurpianka w wielkim świecie, ale ogólnie śmieliśmy się, że wszystkie dziewczyny na wizyty w salonie ślubnym zabierają mamy, siostry czy przyjaciółki… a ja praktycznie za każdym razem (prócz drugich i trzecich poszukiwań) zabierałam brata, który nota bene był również naszym fotografem.;) I to właśnie on uczył się jak najłatwiej zawiązać mi gorset i w dniu wesela pomagał przy tym mojej świadkowej. To był zdecydowanie jeden z najśmieszniejszych momentów podczas przygotowań.;)
Wspomnienia, wspomnienia i jeszcze raz wspomnienia. Mimo, że to nie moje wesele, to przeżycie tego wszystkiego było naprawdę czymś wielkim. Szczególnie zobaczenie siostry podczas pierwszej przymiarki sukni. Łezka w oku i szukanie siły aby opanować emocje :P
Ojjj :D
To były piękne chwile i bardzo ciekawe doświadczenie dla mnie, pierwszy raz byłam tak blisko podczas przygotowań do ślubu ;) Dziękuję za zaproszenie na przymiarkę :)
PS. Już dawno nie „opowieści stypendialne”, tylko „Kurpianka w wielkim świecie” ;)
A właśnie się zastanawiałam jak napisać :) Już poprawione!
To ja dziękuję, że zgodziłaś się mi towarzyszyć tego dnia, zresztą nie tylko tego! :)
Ooo tak :) Mamy fajne okołoślubne wspólne wspomnienia :)
<3
Suknia stworzona dla Ciebie <3
Dziękuję <3
Zgadzam się z Anią, suknia stworzona dla Ciebie! Naprawdę pięknie w niej wyglądałaś :) Choć muszę jeszcze zobaczyć ją na żywo. Dalej się dziwię, że tego nie zrobiłyśmy, jak u Ciebie byłam!
Zdecydowanie było za mało czasu! :D
Znalezienie idealnej sukni ślubnej to nie lada wyczyn. Tak samo trudny jak się nie ma o niej zadnych wyobrażam, jak I wtedy kiedy ma się w wyobraźni ułożony każdy jej szczegół. Super, że po wielu poszukiwaniach udało Ci się znaleźć tą jedną. Pozdrawiam
To prawda! Też się cieszę, że udało mi się ją znaleźć. Nawet z upływem czasu nie zamieniłabym jej na żadną inną. :)
piękna suknia! ja bym chciała założyć swoją jeszcze raz:D
Ja tak samo! Ale chyba będę miała okazję, bo jeszcze chcę w niej jedną sesję ślubną, a co! :D
Świetny wybór, wyglądasz cudownie w tej sukience! ❤️
Czarująca suknia i piękna panna młoda :)
Piękna suknia! Totalnie w moim klimacie, więc też bym podobną wybrałam! Cudna jest i idealnie do Ciebie pasuje!
moja suknia była cudowna, pierwsza jaką przymierzyłam :)
Super wybór! Stworzona dla Ciebie :)
Cudowna suknia ślubna i wspaniale w niej wyglądałaś :). Ja swoją kupiłam w Madonnie i też była dopasowana do moich wymiarów, ale to było tyle lat temu, że już prawie nie pamiętam;).
Przepięknie wyglądasz w sukni 😊 podziwiam Cię za odwagę i zabranie ze sobą faceta na przymiarki 😊 mój brat kompletnie by się do tego nie nadawał 😉 z drugiej strony faceci potrafią czasami doradzić ci lepiej niż kobiety, są bardziej obiektywnie i maja całkiem inny punkt widzenia