Leopold Tyrmand – Tyrmand warszawski
„Częstokroć, gdy wracam do jego książki, myślę właśnie o nim samym, o człowieku, który w identyczny jak ja sposób rozumiał i czuł duszę Warszawy” – tak Leopold Tyrmand pisał o Stefanie Godlewskim. Dzisiaj dokładnie to samo mogę powiedzieć właśnie o nim. Już podczas czytania „Złego” (notabene – mojej ulubionej książki) czułam, że postrzeganie Warszawy przez autora tego dzieła jest takie samo jak moje. Po przeczytaniu felietonów zawartych w pozycji „Tyrmand warszawski” jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu. Podczas ich lektury odnosiłam wrażenie, jakbym spotkała bratnią duszę i wyruszyła z nią na spacer po warszawskich uliczkach.
Felietony zamieszczone w książce „Tyrmand warszawski” pochodzą z powojennych gazet – Stolicy i Tygodnika Powszechnego. To właśnie na ich łamach pojawiały się w latach 1946-1953. Ze względów politycznych niektóre z nich napisał pod pseudonimem Jan Andrzej. Podoba mi się pomysł z zaopatrzeniem książki „Tyrmand warszawski” w zdjęcia pierwotnych wydruków felietonów, pochodzących z oryginalnych wydań przedwojennych czasopism. Jedyne czego brakowało mi w tej pozycji, to fotografii przedstawiających miejsca, które opisywał w tych tekstach Leopold Tyrmand. Wówczas te wydanie byłoby dla mnie istną perełką.
Znakomity obserwator!
Leopold Tyrmand był świetnym obserwatorem. Ponadto posiadał umiejętność dobierania wszystkiego w odpowiednie słowa. Jego felietony zawarte w książce „Tyrmand warszawski” w moim odczuciu są bardzo ciekawe i intrygujące. Z ogromnym zainteresowaniem zapoznawałam się z kolejnymi znakomitymi historiami, anegdotkami czy legendami dotyczącymi ukochanej przez niego Warszawy. Cieszę się także, że opowiedział również o jednej z miejskich ballad.
Leopold Tyrmand opisywał zaangażowanie ludności w odbudowę Warszawy. Informował o kolejnych etapach powstawania stolicy z gruzów. Przedstawiał także aktualne problemy miasta, ale również dostrzegał małe radości i sukcesy. A pewne sytuacje okrasił dawką dobrego humoru. Ponadto w swoje teksty wplatał rozmowy mieszkańców stolicy bądź zwykłych przechodniów. Na swojej drodze spotykał ludzi nie będących rodowitymi warszawiakami, którzy zostali „zarażeni” miłością do Warszawy. A wśród nich nawet cudzoziemców! A sam Leopold… nie był wobec niej bezkrytyczny, ale trzeba przyznać, że często towarzyszył mu ogromny sentymentalizm w postrzeganiu warszawskiej rzeczywistości i komentowaniu pewnych decyzji. I osobiście wcale mu się nie dziwię.
Po przeczytaniu książki „Tyrmand warszawski” pomyślałam przede wszystkim o tym, że chciałabym potrafić pisać tak dobrze jak Leopold Tyrmand, być tak doskonałym obserwatorem rzeczywistości, a w szczególności tworzyć tak znakomite felietony dotyczące warszawskiego życia i mojej miłości do tego miasta.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa MG, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:
Co prawda pewnych zamiłowań nie powielam, ale jako pisarz pasjonata chętnie podpatrzyłabym warsztat.
Uwielbiam Tyrmanda, więc ta książka na pewno przypadłaby mi do gustu.
Wstyd się przyznać ale nie czytałam jeszcze żadnej jego książki
Pamiętam jak swego czasu autor był bardzo popularny w blogosferze książkowej, ale nie byłam gotowa na zmierzenie się z jego twórczością. Ale z jego podejściem do Warszawy, podobny do Twojego, będę musiała się zapoznać ;)