Tayari Jones – Nasze małżeństwo

Przyznam, że rzadko kiedy czytam opisy książek, które znajdują się z tyłu okładki. Uwielbiam sama odkrywać fabułę. Z tego też względu w swoich recenzjach staram się zamieszczać jak najmniej szczegółów, które mogłyby umniejszyć czytelnikowi frajdę z lektury danej pozycji. W przypadku książki „Nasze małżeństwo” autorstwa Tayari Jones również tylko pobieżnie przejrzałam przesłaną mi zapowiedź Zarejestrowałam wyłącznie, że dotyczy małżeństwa, które z jakiegoś powodu przechodzi kryzys. To mi wystarczyło – stwierdziłam, że chcę się z nią koniecznie zapoznać.

Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron czułam się zawiedziona. Czułam się znużona i zirytowana – przede wszystkim zachowaniem głównych bohaterów. Okazało się, że autorka tylko uśpiła moją czujność. W jednej chwili akcja nabrała rozpędu. Sposobu w jaki małżeństwo Roya i Celestial zostało wystawione na próbę zupełnie się nie spodziewałam. Nie miałabym tej niespodzianki, gdybym przeczytała opis fabuły. I was też zachęcam do zaniechania zapoznania się z nim.

„Małżeństwo to sprawa pomiędzy dwojgiem ludzi. Publiczność jest zbędna.”

Gdybym wiedziała o sytuacji, która wydarzyła się pewnego wieczoru, to czytając „Nasze małżeństwo” z niecierpliwością oczekiwałabym, kiedy będzie miała ona miejsce. A tak to od początku skupiałam się na związku Roya i Celestial. Wszyscy zwracają uwagę na to, że akt niesprawiedliwości jaki dotknął tych młodych ludzi doprowadził do rozpadu ich małżeństwa. Pytanie jednak, czy gdyby to wszystko nie miało miejsca, czy ono aby na pewno by przetrwało?

Spotkałam się z opiniami, że przez te półtora roku po ślubie między Royem a Celestial faktycznie zdarzały się sprzeczki, ale że to normalne i ogólnie to byli szczęśliwi. Wiecie, ja mam totalnie odmienne zdanie na ten temat. W moim odczuciu ich relacja była z każdą chwilą coraz bardziej toksyczna. Odnoszę wrażenie, że nie potrafili ze sobą rozmawiać, a jedynie odwracać kota ogonem. Oboje mieli do siebie nieustannie jakieś pretensje. O wszystko. Było to widoczne nawet tego felernego dnia. W moim odczuciu ciężka próba na jaką zostali wystawieni, owszem była bardzo niesprawiedliwa. Ukazała jednak na jak słabych fundamentach oparta była relacja, którą zbudowali.

Ojciec Celestial napisał Royowi, że „małżeństwo to sprawa pomiędzy dwojgiem ludzi. Publiczność jest zbędna”. Jeśli przyjrzycie się dobrze, to zauważycie, że w przypadku małżeństwa dwojga głównych bohaterów publiczność była od samego początku. Chwilami odnosiłam wrażenie, że ich związek składa się z trzech, a nie dwóch osób. Cała historia przedstawiona jest z perspektywy każdej z nich. Dodatkowo przeplatana została listami wymienianymi między innymi przez małżonków czy Roya i ojca Celestial.

„Ale dom rodzinny to nie miejsce, do którego trafiamy, tylko takie, skąd wyruszamy. Domu się nie wybiera, tak jak nie wybiera się rodziny. W pokerze dostajemy pięć kart. Trzy z nich można wymienić, ale dwie zostają nam w ręku: rodzina i ojczyste strony.”

Kolejnym aspektem, którym pozytywnie zaskoczyła mnie Tayari Jones, to wprowadzenie motywu nierówności rasowej. Nie bez powodu główni bohaterowie są Afroamerykanami. Autorka porusza problem dyskryminacji, z którą osoby o czarnym kolorze skóry muszą się wciąż zmierzać, mimo zniesienia niewolnictwa. To właśnie kwestia pochodzenia w dużej mierze zaważyła na tym, w jakim położeniu znaleźli się Roy oraz Celestial.

„Jedna z trudności, jakie napotykamy w wieku dorosłym, polega na tym, że święta stają się swoistym probierzem, a wynik zawsze jest niezadowalający. Dla dzieci Święto Dziękczynienia sprowadza się do pieczonego indyka, Boże Narodzenie – do prezentów pod choinką. Dorastając, przekonujemy się, że w święta najważniejsza jest rodzina, a pod tym względem mało kto może się uważać za wygranego.”

„Nasze małżeństwo” Tayari Jones, to powieść nie tylko skłaniająca do refleksji, lecz również wywołująca w czytelniku potrzebę przedyskutowania wszystkich poruszonych przez autorkę tematów – choć trudnych, to bardzo ważnych. Podobno sama Oprah Winfrey tuż po skończeniu lektury tej książki zadzwoniła do autorki i powiedziała, że koniecznie muszą o niej porozmawiać. To przepełniona emocjami pozycja o uczuciach, wsparciu, szczerości, uprzedzaniach, a także relacjach panujących w rodzinie – nawet tej przybranej. W moim odczuciu „Nasze małżeństwo” jest jak gorzka pigułka, którą jednak warto przełknąć. Tylko uważajcie – może wstrząsnąć.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Otwartego, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *