Hanna Greń, Uśpione królowe

Uśpione królowe – Hanna Greń

„Uśpione królowe” autorstwa Hanny Greń to pierwszy tom cyklu „W Trójkącie Beskidzkim”. Książki z tej serii można czytać w dowolnej kolejności, ponieważ każda z nich porusza zupełnie odrębną historię. Wszystkie łączy jedynie część bohaterów oraz miejsca wydarzeń, czyli okolice Bielsko-Białej, Wisły i Cieszyna.

Sprzedawca Snów

Główny prym w powieści „Uśpione królowe” wiodą nadkomisarz Konrad Procner oraz komisarz Marcin Cieślar, którzy zajmują się rozwikłaniem zagadki seryjnego mordercy nazywanego przez nich Sprzedawcą Snów. Zabójca raz do roku dokonuje brutalnego morderstwa, a na swoje ofiary za każdym razem wybiera młode kobiety. Jednak różne cechy osobowości oraz wyglądu sugerują, że ich dobór jest zupełnie przypadkowy. Jedyny trop stanowi tajemniczy list, który zawsze zostawia na miejscu zbrodni.

Kryminał czy obyczajówka?

Jak na razie to najsłabsza książka Hanny Greń jaką miałam okazję przeczytać. Przede wszystkim według mnie za bardzo rozciągnięty jest wątek obyczajowy. Nie chodzi tu już o to, że zamiast powieści kryminalnej tak naprawdę dostajemy obyczajówkę z elementami kryminalnymi, ale o to, że aspekty dotyczące życia prywatnego bohaterów można byłoby skrócić co najmniej o połowę.

Momentami odnosiłam wrażenie, że czytam to samo. Rozumiem, że roztrząsanie traumatycznych kwestii z przeszłości nie jest łatwe a skutki takich wydarzeń potrafią mocno namieszać w życiu. Jednak, jako czytelnik, chwilami miałam już dość wałkowania ciągle pewnych tematów. Wówczas wydawało mi się wręcz, że autorka aspekt dotyczący Sprzedawcy Snów traktuje jako poboczny, a nie główny. Tak samo drażniło mnie kilkukrotne podkreślanie pewnych zachowań czy nawyków bohaterów.

Irytujący bohaterowie

W związku z tym, że jakiś czas temu przeczytałam drugi i piąty tom tj. „Cynamonowe dziewczyny” oraz „Popielate laleczki”, kilka postaci z powieści „Uśpione królowe” było mi już dobrze znanych – między innymi Konrad, Marcin, Zena czy Petra. Jednak o ile wówczas polubiłam tych bohaterów, teraz nieustanie mnie irytowali zarówno swoim zachowaniem, jak i tym jak się do siebie nawzajem odnosili. Czasami miało być zabawnie, a dla mnie było żenująco i infantylnie.

Minus za minusem…

Czułam się rozczarowana również z powodu dość szybkiego domyślenia się kto stoi za makabrycznymi zbrodniami. W przypadku pozostałych przeczytanych przeze mnie pozycjach Hanny Greń do końca nie potrafiłam odgadnąć kim jest morderca. Plus jest taki, że w powieści „Uśpione królowe” pojawiła się jeszcze dodatkowa zagadka kryminalna, której nie udało mi się rozwiązać.

Prawdopodobnie, gdybym zaczęła czytać cykl „W Trójkącie Beskidzkim” od książki „Uśpione królowe”, to nie sięgnęłabym po kolejne tomy. Pomysł na fabułę i postać Sprzedawcy Snów był naprawdę ciekawy, ale niestety jego realizacja pozostawia bardzo dużo do życzenia.

Cieszę się jednak, że poziom powieści Hanny Greń przy kolejnych pozycjach uległ poprawie. Oby już tak zostało albo było jeszcze lepiej. Tego życzę zarówno autorce, jak i czytelnikom sięgającym po jej książki.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Replika, a jeśli zakupisz książkę klikając jedną z opcji poniżej, ja otrzymam z tego niewielką prowizję:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *