Joanne Limburg cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Nie istnieją żadne metody na wyleczenie tej choroby. Spotkania z psychiatrą czy przyjmowanie lekarstw w jakiś sposób pomagają, jednak o całkowitym pozbyciu się jak to określał Freud „nerwicy natręctw” na ten moment można co najwyżej pomarzyć. Aby dać upust swoim myślom i emocjom kobieta postanawia opublikować szczery aż do bólu pamiętnik, który być może pomoże innym, doda otuchy i siły.

 

 „(…) zauważyłam, że nie ma sensu próbować być tym, kim się być powinno, jeśli nie potrafi się zaakceptować tego, kim się jest.”

 

Autorka prywatne pamiętniki prowadziła już od dłuższego czasu. Zaglądała do nich i wykorzystywała przy pisaniu „Moje życie w kręgu obsesji. Pamiętnik”. Dzięki temu opisywane przez pisarkę historie są bardziej racjonalne i wiarygodne. Dodatkowym plusem jest także fachowa wiedza jaką posiada Joanne Limburg. Studiowanie psychoanalizy czy filozofii sprawia, iż dysponuje niezbędnymi informacjami w celu wyjaśnienia poszczególnych problemów czytelnikowi w sposób klarowny i zrozumiały.

 

Przeszłość autorki nie należy do łatwych. Trudne dzieciństwo, a także okres dojrzewania mają oddźwięk w następnych latach życia Joanne – w jej zachowaniu oraz stanie emocjonalnym. Pomimo kochającej i szczęśliwej żydowskiej rodziny była przez cały czas samotna, rówieśnicy nazywali ją wariatką, nauczyciele – odludkiem. Przez cały czas stała z boku, ukrywała się, często płakała po kątach, nawet kiedy zaczęła już pracować. Na domiar tego w zły humor wprawiało ją własne niezdecydowanie i niewiedza co tak naprawdę chce w życiu robić. Dlatego też rozpoczynała studia na wielu kierunkach – począwszy od nauk społeczno-politycznych, poprzez wspomnianą już wcześniej filozofię czy doradztwo zawodowe. W głębi serca chciała zostać pisarką, a dokładniej poetką, jednak niewidzialna psychiczna bariera przez dłuższy czas odcinała ją od spełniania swojego najskrytszego marzenia.

 

 „Moje wieczne bycie w potrzebie, moje nastroje i moje dramaty doprowadzały do rozpaczy przyjaciół, czasem do tego stopnia że już dłużej nie mogli się ze mną przyjaźnić”

 

Pozbawiony fikcji, bezpośredni pamiętnik obejmuje okres od wczesnego dzieciństwa kobiety aż do dzisiaj. O niektórych wydarzeniach z życia Joanne czyta się z wielkim trudem. Niekiedy najchętniej zamknęłoby się książkę i odłożyło intymną egzystencję autorki na bok. Odrażające opisy mogą niektórych naprawdę zniesmaczyć.

 

Autorka opowiada nie tylko o samej chorobie i jej symptomach, ale także skupia się na relacjach z bliskimi. Książka dzieli się na 29 rozdziałów zatytułowanych rzeczownikami takimi jak „”perfekcja”, „uzależnienie” etc. Każdy z nich rozpoczyna się fragmentem testu padewskiego oraz złotej myśli. Bezpośrednie zwroty do czytelnika sprawiają, iż można odczuć, że osobiście rozmawia się z pisarką.

 

„Miłość sprawia, że stajemy się tacy bezbronni. Każdego dnia jesteśmy narażeni na utratę ludzi, których kochamy, na rozczarowanie, na krzywdę, na nieumyślną zdradę, na wciągnięcie ich w nasz ból i nasze zmartwienia, dajemy się wciągnąć w ich ból i ich zmartwienia, a sami ulegamy rozczarowaniom, krzywdom i nieumyślnym zdradom.”

 

Książka Joanny Limburg na pewno nie należy do łatwych lektur na jeden wieczór. Najlepiej czyta się ją powoli, bez pośpiechu i z pełnym skupieniem, tak aby dogłębnie przemyśleć i poukładać sobie wszystko to, co autorka chciałaby przekazać. Polecam ją przede wszystkim wytrwałym i cierpliwym czytelnikom, którzy nie boją się opisów niezbyt przyjemnych objawów zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, zainteresowanym problematyką tejże choroby, miłośnikom pozycji psychologicznych, a także pamiętnikiem jako gatunkiem literackim. „Moje życie w kręgu obsesji. Pamiętnik” jest wartościowym dziełem, po które warto, naprawdę warto sięgnąć.

8 komentarzy

  1. Jak najbardziej mój zakres zainteresowań, już zaczynam polowanie na nią. Czy autorka podejmowała może terapię poznawczo-behawioralną? Daje ona bardzo dobre efekty przy tym zaburzeniu, a po Twojej recenzji mam wrażenie, że próbowała tylko psychoanalizy, więc jestem ciekawa ;) Mam tylko jedno zastrzeżenie – są to zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnie, a nie kompulsywne. Jest to częsty błąd, powielany zresztą przez psychologów i psychiatrów, ale pomyślałam, że wolałabym widzieć ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *